Kate Alice Marshall zaczęła pisać, zanim nauczyła się prawidłowo trzymać pióro, i nigdy nie przestała. Mieszka na północno-zachodnim wybrzeżu Pacyfiku z chaotyczną menażerią zwierząt domowych i członków rodziny, a latem wyrusza na kajaki i biwakuje wzdłuż Puget Sound.
okładkowo
Emma nie powiedziała mężowi zbyt wiele o swojej przeszłości. Wyznała tylko, że jej rodzice nie żyją, a z siostrami od lat nie utrzymuje kontaktu. Kiedy jednak małżeństwo wpada w kłopoty finansowe, Emma wyjawia, że ona i jej siostry są właścicielkami domu po rodzicach. Nie mogą go sprzedać, ale mogą w nim zamieszkać. Decyzja o przeprowadzce zmusza Emmę do zdradzenia kolejnych sekretów. Że w okazałej rezydencji zginęli jej rodzice.
I że niektórzy twierdzą, że zrobiła to Emma. Osierocone siostry nigdy nie rozmawiały o tym, co naprawdę wydarzyło się tamtej nocy. Po latach rozłamu, powrót do domu może je znów do siebie zbliżyć, ale też odsłonić rodzinne i małomiasteczkowe sekrety.
Emma stara się ponownie nawiązać więź z utraconym rodzeństwem, jednocześnie utrzymujące tę, którą ma z nowo założoną rodziną. Zaczyna zdawać sobie sprawę, że rzeczy, które pozostawiła niewypowiedziane, ponownie stanowią śmiertelne niebezpieczeństwo.
Narracja prowadzona z trzech punktów widzenia to nie lada wyczyn pisarski (tutaj prowadzona z perspektywy trzech sióstr), ale żeby było jeszcze ciekawiej (i trudniej) wszystko odbywa się w dwóch czasach (przeszłość i teraźniejszość). Fakt głowa mnie trochę rozbolała (zanim się połapałam) ale potem powolutku, pomalutku udało się wszystko zgrabnie oddzielić od siebie. Na pewno pomocne były trzy tak różne osobowości bohaterek, oryginalne i niepowtarzalne.
Bez dwóch zdań jest to świetnie napisany thriller psychologiczny, mamy tu nie tylko przemoc ale i traumy związane z wychowaniem nie wolnym od niej.
To książka z rodzaju tych które od początku trzymają czytelnika za gardło i wzbudzają ciekawość, aż do zakończenia, które no cóż… niektórym może udać się przewidzieć.
Zdecydowanie jednak jest to książka warta naszej uwagi.
