Meg Elison – to amerykańska pisarka i publicystka feministyczna. Współpracowała m.in. z czasopismami: „Fantasy & Science-fiction”, „Terraform”, „Catapult”. Jest także laureatką Nagrody im. Philipa K. Dicka w kategorii science fiction.
okładkowo
Kiedy zasypiała, świat był skazany na zagładę. Gdy się obudziła, był już martwy. Przetrwanie apokalipsy to jednak dopiero początek.
Na skutek tajemniczej gorączki na całym świecie umiera bardzo wielu mężczyzn oraz niemal wszystkie kobiety i dzieci. Ciąża i poród oznaczają wyrok śmierci – zarówno dla matki, jak i dla dziecka. Samotna położna brnie przez cmentarzysko, jakim stał się świat, usiłując znaleźć dla siebie miejsce w nowej, groźnej rzeczywistości. Filary cywilizacji runęły, została tylko brutalna siła i ci, którzy ją mają. Pozostałe przy życiu kobiety są prześladowane przez bandy mężczyzn, którzy je chwytają, trzymają w łańcuchach, używają ich i nimi handlują. Żeby zachować wolność, położna przebiera się za mężczyznę i unika ludzi. Wkrótce odkrywa jednak, że jej zadanie nie ogranicza się do chronienia smutnej namiastki własnej niezależności. Jeśli ludzkość ma się odrodzić, będzie potrzebowała akuszerki.
Jakie czasy to i takie lektury u mnie (no przynajmniej częściowo) więc wszystkie dobre książki traktujące o postapo, czytam. „Księga bezimiennej akuszerki” zdecydowanie wybija się na tle tego typu pozycji (napisana cztery lata temu) ale jakże aktualna – niestety.
To zaskakująca i wbijająca w fotel dramatyczna lektura. Wzbudza niesamowite emocje i zmusza do refleksji nad całą ludzkością – o wszystkim co wiąże się z wolą przetrwania, instynktem macierzyńskim, jak też tymi najniższymi instynktami…
Bohaterka, próbuje za wszelką cenę przetrwać i chwyta się przeróżnych sposobów, by się udało, niekiedy bardzo dramatycznych.
Jest to pierwsza część trylogii „Droga donikąd”, a ja już niecierpliwie czekam na kolejne, które mam nadzieję zostaną wydane niebawem.
