Zły samarytanin – Jarosław Dobrowolski

Jarosław Dobrowolski urodzony i wychowany w Warszawie. Jego powieści i opowiadania są utrzymane w stylistyce dark i grozy, ale nie stronią też od ciętego humoru. Prywatnie zapalony motocyklista, emerytowany karateka i gracz RPG. Uwielbia oglądać filmy (zwłaszcza horrory). Jego najnowsza książka pt. „Zły samarytanin” dzieje się na Warszawskiej Pradze

okładkowo
Ludzie dzielą się na dwie grupy: tych, którym wystarczy odpowiedź na pytanie, kto zabił, oraz na tych, którzy chcą wiedzieć, dlaczego. Kiedy w podwarszawskim sierocińcu zostają zamordowane trzy zakonnice, Policji Państwowej niemal natychmiast udaje się schwytać mordercę. Nie jest to jednak zwykły człowiek, a jego dziwny wygląd i tajemnicze pochodzenie stanowią zagadkę nie do rozwiązania.
Dla wychowanego w cieniu praskich kamienic Romana Burego stopień przodownika w Policji Państwowej wydaje się szczytem możliwości. Jednak jego doświadczenie wojskowe, ciężka ręka oraz talent do wydobywania z ludzi informacji sprawiają, że zostaje wciągnięty do śledztwa, które odmieni jego życie już na zawsze.

Jarosław Dobrowolski zmienia gatunek? Kto wie, kto wie, ale na pewno doskonale odnajduje się w „szemranej” ups… sensacji, takiej z nutką ciemności i niesamowitości. Pisarz od pierwszych stron wciąga nas wykreowany przez siebie światek i półświatek 🙂 w którym brutalność jest codziennością, a każdy z bohaterów może mieć zarówno jasne jak i mroczniejsze oblicze. 
Autor w mistrzowski sposób łączy elementy thrillera, dramatu i rozważań na tematy społeczne. 
Całość napisana w przystępny sposób, zrozumiałym językiem, choć może momentami (dla niektórych) zbyt brutalnym. Dobrowolski umiejętnie buduje napięcie, wprowadzając zaskakujące zwroty akcji, które utrzymują czytelnika w niepewności aż do samego końca. Niektórym może przeszkadzać zbytnie „nagromadzenie” przemocy, ale cóż ta

„Zły samarytanin” nie tylko skłania do myślenia, ale w pewien sposób także bawi. A po zamknięciu okładek daje sporo do myślenia, na temat człowieka i jego „kondycji”.

Wyd. Sinister Project

Prawda i tylko prawda – Stefan Ahnhem

Stefan Ahnhem od ponad dwóch dekad pracuje jako scenarzysta telewizyjny i filmowy. Jest autorem scenariuszy do najpopularniejszych szwedzkich seriali kryminalnych, m.in. tych o Kurcie Wallanderze. Zadebiutował „Ofiarą bez twarzy”, do wydania której prawa sprzedano aż do dwunastu krajów. W przygotowaniu kolejne części zmagań Fabiana Riska z przestępczością. 

okładkowo
Wszystko, co oczywiste, jest fasadą Carl i Helene przeżywają kryzys w związku i wierzą, że długie wakacje z dala od sztokholmskiego zgiełku pomogą im na nowo się odnaleźć. Dlatego zamieniają się domami z parą z Kalifornii – Scarlett i Adamem – która przygotowuje się do wyjazdu do Szwecji, gdzie mężczyzna będzie miał wystawę. Jednak gdy tylko docierają do Santa Cruz, rozpoczyna się seria dziwnych wydarzeń. Czy Carlowi szwankuje pamięć, czy dom na zdjęciach wyglądał zupełnie inaczej? Czy ktoś naprawdę stuka nocą w rury grzewcze, czy to tylko koszmarne omamy? Co robi para w ich szwedzkim domu – i dlaczego ktoś wyłączył zainstalowane przez Carla kamery? Oraz czy Scarlett coś sobie wyobraża, czy też Helene naprawdę zostawiła jej tajną wiadomość w garderobie?
Mnożą się pytania – w końcu nikt nie ma odwagi uwierzyć własnym oczom. Gdy elementy układanki łączą się w całość, staje się jasne, że marzenia i fantazje mogą zostać obrócone przeciwko nam. I że wszystkim byłoby lepiej, gdyby wyznali prawdę. I tylko prawdę.

Jak na dobry thriller psychologiczny przystało, akcja od początku trzyma w napięciu, choć powoli przechodzi w „gęsty” kryminał. Co prawda sam pomysł na fabułę nieźle pokręcony, ale w odbiorze całości zupełnie nie wadzi. Tym bardziej jest ciekawie, ze autor sprawnie myli tropy i nie da się za bardzo niczego przewidzieć – a to lubię w powieściach chyba najbardziej. 
Wzajemne relacje pary ciekawie ujęte a zakończenie… no cóż przekonajcie się sami.

Wyd. MARGINESY

Na złej drodze – Paola Barbato

Paola Barbato (rocznik 1971) to włoska autorka komiksów i powieści. 
Jest częścią zespołu scenarzystów włoskiego komiksu Dylan Dog . „Na złej drodze” – jest pierwszą książką tej autorki wydana po polsku.

okładkowo
Giosciua nigdy nie wymagał zbyt wiele od życia, a życie odwzajemniało mu się w ten sam sposób. Teraz jednak, po trzydziestce, znalazł coś, w czym jest naprawdę dobry. Został kurierem. Nie wie jednak, co dostarcza. Nie ma ambicji, nic go nie obchodzi, o nic nigdy nie pyta, nigdy się też nie spóźnia. Może to właśnie dlatego został wybrany.
Pewnej nocy, gdy zobaczył, co przewozi, zdaje sobie sprawę, że jest w pułapce i musi zrobić coś, na co nigdy wcześniej się nie odważył.
(…) I nagle wszystko się zmienia – nieodwracalnie. Najpierw robi mu się słabo na samą myśl o kontroli policyjnej. Następnie ogarnia go paniczny strach: a jeśli nadawca o wszystkim się dowie? Obejrzał zbyt wiele filmów i los niewygodnych świadków nie jest mu obcy. A kiedy dociera do niego, że ten, kto go wynajął, jest gdzieś tu, w pobliżu, i obserwuje każdy jego ruch, Giosciua uświadamia sobie, że pozostaje mu wyłącznie ucieczka. I że jest tylko jedno miejsce, gdzie nic złego nie może mu się stać: autostrada, po której jedzie i z której nie może już zjechać.

W porządnym sensacyjnym thrillerze musi się dziać dużo i szybko i tutaj właśnie tak się dzieje. Mamy szybkie zwroty akcji, zaskakujące i różne punkty widzenia (całość opowiedziana jest z perspektywy kilku osób). Osobiście lubię taka wielogłosowość. 
Bohaterowie zostali wykreowani w interesujący sposób. A sam Giosciua  sprawia momentami wrażenie wręcz nieporadnego, dlatego tym bardziej mu kibicujemy.
Jeśli szukacie dobrej, dynamicznej rozrywki w temacie… to jest TO.

Wyd. INSIGNIS

Dzień zero – Ruth Ware

Ruth Ware po studiach przeprowadziła się do Paryża, by finalnie osiąść w Londynie. Jednak zanim wzięła się na dobre za pisanie – pracowała jako kelnerka, księgarz, nauczycielka języka angielskiego oraz rzeczniczka prasowa. Jej najnowsza powieść nosi tytuł „Dzień zero” 

okładkowo
Jack i jej mąż Gabe to najlepsi w branży testerzy systemów zabezpieczeń. Jedno z rutynowych zleceń wymyka się jednak spod kontroli zawodowców i gdy kobieta wraca do domu, znajduje w nim martwego męża.
Policja ma jedną podejrzaną – Jack.
Podczas ucieczki Jack musi zdecydować, komu może ufać i jak daleko jest gotowa się posunąć. Czy uda jej się odkryć prawdę, zanim zostanie schwytana przez swoich prześladowców?

Ruth Ware, to jedna z moich „kryminalnych” ulubienic. „Dzień zero” jest powieścią, która jest w pewnym sensie cały czas w „ruchu” tu nie ma przestoi, bo już autorka o to zadbała. Mimo znamienia powieści sensacyjno -thrillerowej, ma ona także wymiar edukacyjny (w pewnym sensie), chodzi o kwestię anonimowości w sieci. Bohaterowie są wiarygodni i bez problemu możemy się z nimi utożsamiać. 

Książkę czyta się z przyjemnie szybko, także dzięki ciekawym twistom w zwrotach akcji . Więc autorka na pewno nie wyszła z wprawy.


Wyd. IV Shttps://czwartastrona.pl/produkt/dzien-zero/trona

Kwiaty z cukru – Antoine Laurain

Antoine Laurain to (rocznik 1972) francuski powieściopisarz, scenarzysta, dziennikarz, reżyser oraz kolekcjoner zabytkowych kluczy. Paryżanin, który po studiach filmowych rozpoczął karierę w branży literackiej. Pisał scenariusze, sprzedawał antyki, jednocześnie z powodzeniem uprawiać do dziś pisarstwo.
Jego powieści przetłumaczono na ponad dwadzieścia języków. Najnowsza książka na naszym rynku nosi tytuł „Kwiaty z cukru”.

okładkowo
Maszynopis książki wysłanej do wydawnictwa przez tajemniczego autora działa jak przepowiednia. Czy to jedynie zaskakujący zbieg okoliczności?
Czasem fikcja kreuje rzeczywistość…
Życie Violaine Lepage, znanej paryskiej redaktorki, dyrektorki działu prozy francuskiej w dużym wydawnictwie, po wybudzeniu ze śpiączki, w którą zapadła po wypadku lotniczym, przybiera niespodziewany obrót pod wpływem powieści „Kwiaty z cukru”. Książka, wybrana spośród tysięcy propozycji nadesłanych do redakcji, niedawno ukazała się drukiem, a jej autora otacza aura tajemnicy. Nikt nie wie, kim jest Camille Désencres ani gdzie przebywa, co staje się szczególnie kłopotliwe, gdy tytuł przechodzi do ścisłego finału nagrody Goncourtów. Co więcej, zbrodnie opisane w książce naprawdę mają miejsce.


Z powieścią francuską rzadko mi po drodze, nie to że nie lubię, tylko bardziej chyba, że mi się nie trafia. „Kwiaty z cukru” choć objętościowo niewielkie, zaznaczają się bardzo ciekawie we współczesnej prozie. Do tego poznanie od podszewki pracy redakcyjnej, wydawniczej okazuje się bardzo ciekawe. 
Całość czyta się lekko, także za sprawą humoru, który doprawia lekturę, a nieoczywistość gatunków (przemieszanie kryminału, komedii oraz elementów paranormalnych) zaciekawia i bawi naprawdę dobrze. 
Owszem książka mogłaby być ciut dłuższa, bo się człowiek ledwo rozpędzi z pytaniem a tu już trzeba hamować. 

Podsumowując  barwnie, ciekawie i mega dynamicznie 🙂 
Koniecznie.


Wyd. NOWELA

Śmierć druga – Beata Dębska, Eugeniusz Dębski

Beata Dębska – jest absolwentką ekonomii we Wrocławiu, na co dzień „robi” w rachunkach, prowadzi wraz z mężem biuro doradztwa podatkowego, we Wrocławiu gdzie oboje mieszkają i gdzie rozgrywa się także akcja ich powieści. Eugeniusz Dębski (ww. mąż) to z wykształcenia filolog-rusycysta. Pisarz fantasy i science fiction oraz tłumacz rosyjskiej fantastyki. Jest prezesem wrocławskiego oddziału SPP a także współtwórcą i byłym redaktorem naczelny internetowego magazynu „Fahrenheit”.
„Śmierć druga” jest kolejną częścią (4) z cyklu: Tomek Winkler.

okładkowo
We Wrocławiu zostają znalezione zwłoki dwudziestoletniego Rafała Góry, a podejrzanym o morderstwo jest jego najlepszym przyjaciel, Sebastian. Buksujące w miejscu policyjne śledztwo mogłoby skorzystać z pomocy prywatnego detektywa Tomka Winklera, ale jest jeden problem: Winkler zna podejrzanego i ma pewne powody, by wierzyć w jego niewinność. Ma też sporo wątpliwości? Może dlatego zgadza się włączyć w dochodzenie swoją najbliższą współpracowniczkę ? Romę Wiśniowiecką, prywatnie: babcię. Gdy Winkler rusza tropem tajemniczego ?Tuliboru?, Roma prowadzi własne śledztwo w kipiącej od przemilczanych sekretów miejscowości, z której pochodził zabity chłopak.

Podobno „Czasami dawni wrogowie okazują się najlepszymi sojusznikami. Gorzej, gdy działa to w druga stronę?” – właśnie takie motto przyświeca najnowszej części przygód Tomka Winklera. A jest to moja pierwsza, jak to ktoś pieszczotliwie nazwał „winklerka”. Na szczęście każdą książkę w cyklu można czytać oddzielnie nie patrząc na chronologię.

Podoba mi się Wrocław, a raczej jego opisanie, jakoż że nigdy tam nie byłam, to łatwiej jest mi wyobrazić sobie owo miasto. Mysię, że po lekturze cyklu nie powinnam w nim się zagubić, jak już się wybiorę 🙂 Książkę charakteryzuje (in plus) brak dłużyzn, a to ważne, bo każdemu zdarza się „przewijać” strony, ale nie tym razem. Do tego sama historia dziarsko się rozwija, dlatego pewnie tak lekko się czyta. Całość wciąga mocno i intryguje z każdą stroną jest coraz bardziej wciągająco.
Mam nadzieję, że autorzy się nie obrażą, ale od czasów „Babci Rabuś” D.Walliamsa, nie znałam duetu babci i wnuczka 🙂 aż do tej pory, choć Roma i Tomasz stoją akurat po właściwej stronie barykady, a te ich słowne potyczki- majstersztyk.
W ogóle autorzy wypracowali sobie charakterystyczny style pisarski, jest sporo dialogów i nietuzinkowego humoru także sytuacyjnego.
Mimo że czytałam dopiero jedną książkę z tego cyklu, jestem przekonana, ze wyróżnia się on oryginalnością na tle innych z tego gatunku. Nie wiem jak wy, ale je już przybieram się do czytania kolejnych.

Wyd. AGORA

Będę tobą – Janelle Brown

Janelle Brown to autorka świetnych thrillera m.in. „Oszustki”. Jest nie tylko pisarką, lecz też eseistką i dziennikarką; jej teksty publikowano m.in. na łamach: „New York Timesa”, czy „Elle”. Pochodzi z San Francisco ale obecnie mieszka w Los Angeles, z mężem i dwójką dzieci. Jej najnowsza książka nosi tytuł „Będę tobą”.

okładkowo
Błyskotliwa mieszanka powieści obyczajowej, psychologicznej i rozpalonego kalifornijskim słońcem thrillera. Sam jest trzeźwa od roku, to znaczy odkąd ostatni raz rozmawiała ze swoją bliźniaczką Elli. W dzieciństwie były praktycznie nierozłączne, ale kiedy odkryło je Hollywood i stały się nastoletnimi gwiazdami telewizji, ich niezwykła więź pękła. Ostatecznie Elli wybrała spokojne życie żony prawnika, a Sam spróbowała kariery dorosłej aktorki – tylko po to, by popaść w uzależnienie od narkotyków i alkoholu. Jednak pewnego dnia Elli nagle znika, zostawiając pod opieką Sam dopiero co adoptowaną córeczkę. Trop wiedzie do podejrzanej organizacji coachingowej, na której czele stoi tajemnicza dr Cindy… Żeby dowiedzieć się, co stało się z siostrą, Sam będzie musiała zagrać swoją ostatnią, być może najważniejszą rolę – przyjąć tożsamość zaginionej Elli. W ich poplątanym życiu robiła to już wiele razy i zwykle z katastrofalnym skutkiem. Ale tym razem stawka jest nieporównanie wyższa…

Apetytu na książki Janelle Brown, nabrałam już po „Oszustce“ i nie musiałam długo czekać aby go zaspokoić znów, bo udało się „dorwać” najnowszą „Będę tobą”, gdzie autorka znów bawi się konwencją thrillera, umiejętnie dodając szczypty zwyczajnej obyczajówki, tajemnicy itp. 

Porównywana do  „Małych kłamstewka” moim zdaniem idzie o kilka kroków dalej, momentami wręcz szokuje i cały czas mocno intryguje. 
Historię bliźniaczek tu przedstawiona zaciekawia mocno i wciąga w swoje odmęty. Podobnie jak w jej poprzednie powieści tak i teraz wszystko jest bardzo przemyślane z dbałością o najmniejsze detale i dużym naciskiem nie tylko na wątki kryminalne ale też na psychologię.
Całość czyta się szybko, może nawet za szybko, bo potem pozostaje niedosyt, że to już koniec…

Parafrazując pewne powiedzenie, to im więcej książek Janelle Brown się przeczyta, tym chce się wciąż więcej i więcej… Ja już czekam na kolejną.

Wyd. Agora

Prawdziwe tygrysy – Mick Herron

Mick Herron urodził się w Newcastle, ale obecnie mieszka w Oksfordzie. Na swoim koncie ma wiele poczytnych i nagradzanych książek, a „Kulawe konie” zyskały status jednej z dwudziestu najlepszych powieści szpiegowskich wszechczasów, po „martwych lwach” nadszedł czas na „Prawdziwe tygrysy”, czyli trzecią część cyklu (Slough House).

okładkowo
Nie przestajesz być szpiegiem tylko dlatego, że wypadłeś już z gry.
Catherine Standish wie, że szpiegom nie zdarzają się przypadkowe spotkania. Pracuje w kontrwywiadzie wystarczająco długo. Zdążyła się już przekonać, czym są zdrada, dwulicowość i wbijanie noża w plecy. Nie ma jednak pojęcia, w jakim celu ktoś mógłby obrać za cel właśnie ją – alkoholiczkę na odwyku, która w królestwie Jacksona Lamba wraz z resztą przegrywów przekłada papiery z jednej sterty na drugą. Ktokolwiek przetrzymuje Catherine jako zakładniczkę, na pewno nie robi tego z powodów osobistych. Chodzi mu o Slough House. A najprawdopodobniej o samego Jacksona Lamba…

Stopniowo odkrywana intryga, budzi w czytającym niemałe zdziwienie, bo ten wróg nie będzie wcale tak czysto fizyczny, jakby się mogło wydawać. A tajemnice i matactwa będą na prawdę na wysokim poziomie.

Jak zwykle też u tego autora nie tylko akcja nas porywa, ale i specyficzny humor unosi… taki podszyty ironią (no brytyjski na wskroś). Osobiście go uwielbiam.  Wierzcie mi na londyńskich ulicach naprawdę się dzieje… ryzykowna i bardzo niebezpieczna rozgrywka sprawi, że Kulawym Koniom grzywa się na karku nie raz zjeży (no dobra poniosło mnie z określeniami, ale to świadczy jedynie o tym, jak mi się podobała). Powieść szpiegowska w najczystszej formie

Nie odłożycie, aż przeczytacie do końca, nie mówiąc o tym, że sięgniecie po inne części tego cyklu. A sam Herron, podobnie jak (przynajmniej wg. mnie Reverte) nie lubi zbytnio swoich bohaterów i nader często srodze ich doświadcza.  

Najwyższy czas obejrzeć wreszcie serial.

Wyd. Insignis

Stare kości – Lincoln Child, Douglas Preston

Lincoln Child – amerykański pisarz, autor i współautor powieści sensacyjnych, technothrillerów oraz horrorów. Po studiach pracował redaktor, a nawet analityk w firmie ubezpieczeniowej. W 1988 roku nawiązał współpracę literacką z Douglasem Prestonem. Jej owocem było kilkanaście powieści, m.in. (zekranizowane) „Relikt” i „Kult”. W 2002 roku ukazała się pierwsza powieść Childa „Utopia”, a wkrótce potem kolejne Najnowsza (w duecie z Prestonem) „Stare kości”.
Douglas Preston (też Amerykanin). Karierę literacką zaczął w Amerykańskim Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku. Samodzielnie napisał kilka powieści, a także książki z literatury faktu. Preston pisuje także dla czasopism: „Smithsonian”, „The Atlantic Monthly” i „The New Yorker”.

okładkowo
Archeolożka Nora Kelly ma już kilka większych sukcesów zawodowych na koncie, kiedy zgłasza się do niej tajemniczy historyk Clive Benton. Ma dla niej propozycję nie do odrzucenia — podróż śladami tragicznej wyprawy Donnera, jednego z najbardziej zagadkowych i przerażających przedsięwzięć w historii USA.
W połowie XIX wieku grupa kilkudziesięciu pionierów razem z rodzinami wyruszyła ze Środkowego Zachodu do Kalifornii w poszukiwaniu lepszego życia. Źle pokierowani osadnicy utknęli zimą w górach Sierra Nevada, a nieliczni ocaleni opowiadali potem przerażające historie o konfliktach, rozpaczy, głodzie, powolnej śmierci, a nawet aktach kanibalizmu… Zaintrygowana Nora zgadza się, gdy Clive wspomina o skarbie zakopanym przez uczestników feralnej wyprawy. (…) Co ma wspólnego historia dawnej wyprawy pionierów ze współczesnymi zbrodniami? Jakie jeszcze tajemnice skrywają nieprzyjazne góry Sierra Nevada? I czy każdy jest tym, za kogo się podaje?

Wyprawa Donnera jest nie tylko nośnym literackim wątkiem, ale też jednym z tragiczniejszych i straszniejszych wydarzeń w historii Stanów Zjednoczonych. Dlatego bez wahania sięgnęłam po „Stare kości” duetu Preston & Child.

Z tej wybuchowej autorskiej mieszanki powstałą powieść pełna werwy, akcji z niezłymi twistami w fabule, wiec nie tylko… same stare kości.
Część kryminalna wciąga od pierwszych „taktów”, że się tak wyrażę. Jest tajemnica, do której każdy możliwy scenariusz, jest… możliwy i tyle, trzeba doczytać do końca, aby przekonać się co z tego wyszło. To bez wątpienia ekscytująca i tajemnicza lektura w klimacie sensacji i grozy. Nudy nie ma… a i obie główne bohaterki naprawdę da się lubić.

„Stare kości” stanowią świetny początek bardzo ciekawej serii, na której kolejne części już dziś czekam niecierpliwie.

No i ten element zaskoczenia na końcu… smakowitość po prostu, zarówno dla smakoszy literackich jak i zupełnie początkujących czytelników, którzy chcieliby i boją się i nie wiedza co by przeczytali. Nie zawiedziecie się.


Wyd. Agora

„Morderstwa w Suffolk” – Anthony Horowitz

Anthony Horowitz – est angielskim pisarzem i scenarzystą popularnych seriali telewizyjnych, mistrzem budowania napięcia. Ma na swoim koncie wiele różnych nagród. Adaptował na potrzeby telewizji m.in. powieści Agathy Christie o Herculesie Poirot. Horowitz jest również autorem m.in. serii „Księga Pięciorga” oraz bestsellerowego cyklu o nastoletnim detektywie Aleksie Riderze. Po brawurowych „Morderstwach w  Somerset”, możemy delektować się kolejną z cyklu pt. „Morderstwa w Suffolk”.

okładkowo
Emerytowana redaktorka Susan Ryeland prowadzi ze swoim partnerem mały hotel na greckiej wyspie. Powinno to być życie, którego zawsze chciała… ale czy na pewno? Zmęczona obowiązkami i ciągłą walką, by wszystko działało, Susan zaczyna tęsknić za Londynem.
Wtedy pojawia się u niej para Anglików z dziwną prośbą. Opowiadają jej historię o morderstwie, do którego doszło w dniu ślubu ich córki Cecily, w tym samym hotelu, w którym miało się odbyć przyjęcie weselne. A kiedy dodają, że Cecily zniknęła kilka godzin po przeczytaniu kryminału, który Susan opracowywała kilka lat wcześniej, była redaktorka wie już, że musi wrócić do Londynu, żeby pomóc ją odnaleźć. Wygląda na to, że odpowiedzi na pytania, kto zabił i dlaczego zaginęła Cecily, kryją się na kartach tej powieści.
Susan nie wie jednak, że już wkrótce jej własne życie znajdzie się w niebezpieczeństwie…

Anthony Horowitz to mój ulubieniec od lat, jest on godnym następcą nie tylko Conan Doyla, Fleminaga, ale też Pani Christie. Jego powieści są tak wykreowane, że wszystko widzimy jakby „tu i teraz”, jakbyśmy patrzyli na całość z boku, jak reżyser pasjonującego filmu. Do tego ta cudowna szkatułkowość, och mało który pisarz tak potrafi, wierzcie mi. Uwielbiam powieści szkatułkowe już od czasu „Rękopisu znalezionego w Saragossie”.

Ale wracając do „Morderstw w Suffolk”, trzymają w napięciu od początku do samego baaardzo zaskakującego finału, podobnie jak pierwsza część czyli „Morderstwa w Somerset”, bo Horowitz i tutaj odwija fabułę kawałek po kawałek, fragment po fragmencie; otwiera kolejne drzwi i schowki. Do tego trzeba uważać na każdy nawet najdrobniejszy szczegół (tak, tak można robić notatki) :-), gdyż w zaczytaniu, mogą nam się mieszać fabuły, w końcu czytając jedną książkę czytamy ich więcej jednocześnie.

Mamy tu nie tylko suspens, tajemnice i zagadki, jest też spore podłoże obyczajowe (losy i rozterki) głównej bohaterki (narratora) jednej z fabuł.
Całość w brawurowych niemal sześciuset stronach, zawładnie waszym umysłem i sercem, bo tej prozy nie da się ani podrobić, ani zlekceważyć.
Ubolewam tylko nad tym, że nie mogłam za jednym podejściem przeczytać tej powieści, tylko czytać łapiąc chwilę pomiędzy obowiązkami, co jest bardzo irytujące. 

Bardzo chciałabym poznać współczesnego pisarza, który w podobny sposób radzi sobie ze słowem i fabułą, jak AH. Polecenia mile widziane.

Wyd. REBIS