Astronautka – S.K. Vaughn

S.K. Vaughn – to pseudonim literacki jednej lub kilku osób, tego nie wiemy. Tak czy siak, to co wyszło spod pióra tego pseudonimu jest kawałkiem świetnej literatury. 

okładkowo
Boże Narodzenie, rok 2067 Na uszkodzonym, pogrążonym w ciemnościach statku kosmicznym Hawking II rozbrzmiewa Cicha noc. Pozostała na nim tylko jedna osoba, komandor Maryam „May” Knox. Jedynie May przeżyła pierwszą załogową misję na Europę, księżyc Jowisza. Pomóc może jej wyłącznie mąż, Stephen, naukowiec z NASA, który kierował misją z Ziemi i któremu May złamała serce, a który teraz sam znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Mężczyzna nie ma pojęcia, że nie wszystkim zależy na tym, aby May wróciła na Ziemię żywa. A co jeszcze gorsze: nikt nie podejrzewa nawet, że wbrew wszelkim pozorom kobieta może jednak nie przebywać na tym statku sama… Teraz May walczy o życie i tylko wędrujący przez niezgłębiona pustkę głos Stephena może sprowadzić ją do domu.

Autorce udało się stworzyć postać pełną głębi i autentyczności. May nie jest typową „nieskazitelną bohaterką”, lecz człowiekiem z krwi i kości. Jej osobiste demony, wspomnienia oraz skomplikowana relacja z mężem, Stephenem, czynią ją postacią wielowymiarową. Zmagania z samotnością i strachem, gdy w ciemnościach statku napotyka niewyjaśnione zjawiska, są opisywane w sposób przejmujący i niezwykle sugestywny. Psychologiczny portret bohaterki jest z pewnością jednym z najmocniejszych punktów książki.

Fabuła obfituje w wątki pełne niespodziewanych zwrotów akcji. Autorka zręcznie buduje napięcie, wplatając elementy thrillera i sf, a atmosfera izolacji w kosmicznej próżni potęguje dramatyzm sytuacji. Relacja May i Stephena, która jest osią emocjonalną powieści, została przedstawiona w sposób przejmujący i realistyczny. Głos Stephena, kierujący May przez pustkę, staje się dla niej zarówno ratunkiem, jak i bolesnym przypomnieniem o przeszłości.

„Astronautka” to również refleksja nad ludzką naturą – samotnością, odwagą i miłością, które stają się kluczowymi elementami w walce o przetrwanie. Książka pokazuje, jak krucha, a jednocześnie silna może być ludzka psychika, szczególnie w ekstremalnych warunkach. S. K. Vaughn dostarcza emocji i wzruszeń, jednocześnie oferując solidną dawkę napięcia i refleksji. To lektura obowiązkowa dla miłośników kosmicznych opowieści oraz tych, którzy szukają historii o sile ludzkiego ducha.

rec. A.K.

Wyd. Świat Książki

Elżbieta Granowska. Królowa Władysława Jagielły

Dorota Pająk – Puda z zawodu bibliotekarka (podobno) durząca się w Kazimierzu Jagiellończyku, dodatkowo ubóstwia jego żonę i ma słabość do króla Olbrachta. Uwielbia psy oaz koty, kino i poranne czytanie w łóżku. Na swoim koncie ma kilka bardzo dobrze przyjętych powieści historycznych: „Matka Jagiellonów”, „Sonka. Ostatnia żona Jagiełły”, „Złota królowa. Elżbieta Łokietkówna”, „Dzieci Jagiellonów. Zygmunta Starego i Barbary Zapolyi losy podług Elżbiety Jagiellonki w 1517 roku spisane”. Najnowsza zaś nosi tytuł – „Elżbieta Granowska. Królowa Władysława Jagiełły.”

okładkowo
Czy kobiety w średniowieczu mogły osiągnąć status osoby niezależnej? Czy wdowy nie miały żadnych praw? Czy niewiasty mogły się kształcić, bogacić i zarządzać własnym majątkiem? Mogły. Nazywano je wtedy dworniczkami albo rządzichami. Ale w piętnastowiecznej Polsce była to obelga równorzędna z nazwaniem królowej maciorą… Oto historia średniowiecznego domu. Nie tylko obraz dworu, zamku, ale i praw bezwzględnie rządzących polską rodziną u progu renesansu. To splecione ze starych źródeł i nowych odkryć losy Elżbiety Granowskiej, dla której król Władysław Jagiełło gotów był porzucić koronę.

W swojej najnowszej książce Dorota Pająk-Puda przybliża nam postać trzeciej żony Jagiełły (dla mnie chyba najmniej znanej). Wydawałoby się, o nie, znów to średniowiecze… ale jakie to dobre, ten styl autorki i dbałość o szczegóły. Czytając widzimy nie tylko skrupulatne „szkiełko i oko” ale przede wszystkim ogrom serca włożonego w pisanie tej powieści. 
Autorka mimo (jak przypuszczam) niezbyt obszernej ilości materiału potrafiła „ożywić” postać tej interesującej bohaterki, królowej, a przede wszystkim niezwykłej kobiety, do której po prostu czujemy sympatię.

Dodatkowo, tak jak i w poprzednich jej książkach świetnie nakreśliła obraz średniowiecznego społeczeństwa i to nie tylko arystokracji, także jego niższych stanów. Co stanowi ciekawe źródło informacji o tamtych czasach.

Stylizacja językowa nie męczy, a to w przypadku powieści historycznych wydaje mi się dość istotne.

Poza tym na pewno nie zabraknie wzruszeń,  wzburzeń, ba a nawet łez… emocjonalna karuzela gwarantowana. Polecam.  

Wyd. MGH

Nikt nie może wiedzieć – Kate Alice Marshall

Kate Alice Marshall zaczęła pisać, zanim nauczyła się prawidłowo trzymać pióro, i nigdy nie przestała. Mieszka na północno-zachodnim wybrzeżu Pacyfiku z chaotyczną menażerią zwierząt domowych i członków rodziny, a latem wyrusza na kajaki i biwakuje wzdłuż Puget Sound.

okładkowo
Emma nie powiedziała mężowi zbyt wiele o swojej przeszłości. Wyznała tylko, że jej rodzice nie żyją, a z siostrami od lat nie utrzymuje kontaktu. Kiedy jednak małżeństwo wpada w kłopoty finansowe, Emma wyjawia, że ona i jej siostry są właścicielkami domu po rodzicach. Nie mogą go sprzedać, ale mogą w nim zamieszkać. Decyzja o przeprowadzce zmusza Emmę do zdradzenia kolejnych sekretów. Że w okazałej rezydencji zginęli jej rodzice. 
I że niektórzy twierdzą, że zrobiła to Emma. Osierocone siostry nigdy nie rozmawiały o tym, co naprawdę wydarzyło się tamtej nocy. Po latach rozłamu, powrót do domu może je znów do siebie zbliżyć, ale też odsłonić rodzinne i małomiasteczkowe sekrety.
Emma stara się ponownie nawiązać więź z utraconym rodzeństwem, jednocześnie utrzymujące tę, którą ma z nowo założoną rodziną. Zaczyna zdawać sobie sprawę, że rzeczy, które pozostawiła niewypowiedziane, ponownie stanowią śmiertelne niebezpieczeństwo.

Narracja prowadzona z trzech punktów widzenia to nie lada wyczyn pisarski (tutaj prowadzona z perspektywy trzech sióstr), ale żeby było jeszcze ciekawiej (i trudniej) wszystko odbywa się w dwóch czasach (przeszłość i teraźniejszość). Fakt głowa mnie trochę rozbolała (zanim się połapałam) ale potem powolutku, pomalutku udało się wszystko zgrabnie oddzielić od siebie. Na pewno pomocne były trzy tak różne osobowości bohaterek, oryginalne i niepowtarzalne.
Bez dwóch zdań jest to świetnie napisany thriller psychologiczny, mamy tu nie tylko przemoc ale i traumy związane z wychowaniem nie wolnym od niej.

To książka z rodzaju tych które od początku trzymają czytelnika za gardło i wzbudzają ciekawość, aż do zakończenia, które no cóż… niektórym może udać się przewidzieć. 
Zdecydowanie jednak jest to książka warta naszej uwagi.

Wyd. IV strona

Las powieszonych lisów – Arto Paasilinna

Arto Paasilinna (1942-2018) fiński autor trzydziestu pięciu powieści. Po wydaniu trzeciej książki pt. „Rok zająca” (1975) porzucił dotychczasową pracę w gazecie i całkowicie poświęcił się pisarstwu. Od tamtego momentu publikował jedną powieść rocznie. Książki Paasilinny tłumaczono m.in. na angielski, niemiecki, koreański, włoski, francuski, słoweński, czeski i polski. Najnowsza wydana na naszym rynku nosi tytuł „Las powieszonych lisów”. 

okładkowo
Zawodowy gangster Oiva Juntunen oraz jego wspólnicy okradli wypełniony złotem statek. Jak przystało na opętanego gorączką złota watażkę, Oiva nie chce się nim dzielić nawet ze swoimi pomagierami, którzy odsiedzieli wyrok za ten rabunek. Juntunen postanawia przed nimi uciec, by zachować należące do nich sztabki. Na lapońskim odludziu spotyka uzależnionego od likieru pomarańczowego majora Remesa, który znalazł się na życiowym zakręcie… (…) skrzącą się humorem opowieść, w której nie zabraknie miejsca ani dla seryjnego zabójcy, ani dla w połowie oswojonego lisiątka, ani dla uciekającej przed prawem dziewięćdziesięcioletniej Naski. Wszystko to rozgrywa się w otoczeniu malowniczej północnej przyrody, która bezlitośnie wita intruzów chmarami komarów.

Ten kto chce prozę Paasilinny wtłoczyć w jakiekolwiek ramy gatunkowe, jest z góry skazany na porażkę. Mamy tutaj intrygę, pieniądze, ciemne interesy i ludzi, różnego autoramentu (przeważnie niezbyt dobrego). Ale w tym „Lesie” wiele rzeczy może potoczyć się zupełnie inaczej, więc radzę uważać podczas lektury!

Cudowny fiński humor i to literackie szaleństwo już dawno sprawiło, że ich książki są zawsze synonimem niesamowitej czytelniczej jazdy bez trzymanki. Tak pisać to potrafią chyba tylko jeszcze Czesi 🙂

Czyli jest absurdalny humor ale i jego brak, jest też zaduma i powaga (czasami), nie brak też gangsterki. I ta „menażeria” postaci, aż niewiarygodna… że nic tylko czytać, czytać i czytać bez końca.
Koniecznie.


Książkowe klimaty

Kobieta pełna blasku – Kinga Piwowarska

Kinga Piwowarska to nie tylko naturoterapeutka, Praktyk Mindfulnss, czy Mentorka kobiet pełnych blasku. To także Coach, trenerka, Motywatorka, Podcasterka, Esencjalistka, oraz lektorka języków obcych. Jest laureatką nagrody „Diament Kobiecego Biznesu” magazynu „Law Bussines Quality”.  Inspiruje do podążania za głosem intuicji – bez względu na opinie innych. Pomaga kobietom prowadzić życie pełne blasku dzięki akceptacji i kochaniu siebie i swojego ciała takim, jakie ono jest – ze wszystkimi jego ograniczeniami. Jest przykładem na to, że chcieć to móc! https://innerpowerinstitute.pl/

okładkowo
Niezależnie od okoliczności już dzisiaj możesz zrobić pierwszy krok do radosnego życia, w którym w pełni wykorzystujesz swój potencjał, promieniejesz wewnętrzną miłością i radością, wspierasz innych i tworzysz piękniejszy świat. „Kobieta pełna blasku” to zestaw ćwiczeń, refleksji i cennych lekcji, które autorka przepracowała i stosowała w najtrudniejszych momentach swojego życia. Dzięki temu nie tylko nie stracisz nadziei, lecz także odważnie pójdziesz do przodu, z ufnością stawiając czoła przeciwnościom i kreując własne jutro w sposób, o jakim marzysz. Przetrwasz życiowe zawirowania i nie stracisz gruntu pod nogami.

Kingę Piotrowską poznałam przypadkiem (w środowisku instagramowym).
I jakoś tak od razu „zaiskrzyło” literacko. W konsekwencji czego wymieniłyśmy się książkami. 🙂
W swojej książce autorka bardzo szczerze i wnikliwie przedstawia różne aspekty ludzkiego życia, które nas kształtują i mają wpływ na nas w sposób rzekłabym holistyczny. I w taki też holistyczny sposób Ona stara się nam pomóc, przez przykłady z własnego życia oraz konkretne ćwiczenia nie tylko myślowe.

Tematyczne rozdziały zawarte w książce, przeznaczone są tak naprawdę dla każdej/każdego. Autorka mocno podkreśla w nich, że najważniejsza jest akceptacja nas przez nas samych, a nie przez otaczający świat. Istotna jest owa równowaga we wszystkim co robimy i myślimy. Wsłuchanie się w siebie, w swoje wnętrze, emocje i potrzeby, bo nikt się nami nie zaopiekuje lepiej od nas. 
Szczerze? To nigdy nie przepadałam za poradnikami w których znajdziemy „złoty środek” na wszystko. Tutaj na szczęście nie ma czegoś takiego, wszelkie porady są bardziej jak szczere rozmowy z dobrym przyjacielem przy kawie. 

Myślę, że jest to świetny prezent dla siebie samego lub kogoś kto potrzebuje zaopiekowania, a wciąż brak mu na to czasu, siły czy odwagi. 

Pomiędzy nami tajemnice – Katarzyna Grzebyk


Autorka książek Katarzyna Grzebyk jest także neeurologopedą i nauczycielem logopedą. Przez kilkanaście lat pracowała jako dziennikarka dla gazet, czasopism. Ukończyła także filologię polską. Literacko z zadebiutowała w 2012 roku opowiadaniem pt. „Afryka to kontynent w kształcie ludzkiego serca”. Jest współautorką dwóch książek: „Sekrety Rzeszowa” – napisaną w duecie z Aliną Bosak i „Tajemnice okolic Niebylca” – napisaną z dr. Antonim Chuchlą oraz powieści obyczajowej „Pomiędzy nami tajemnice” . Czas wolny najchętniej spędza czytając książki. Lubi podróże i chodzenie po górach. Mieszka w Połomi, w pow. strzyżowskim na Podkarpaciu.

okładkowo
Rok 1950. Do małej wioski na południu Polski przyjeżdża kino objazdowe. Podczas seansu wybucha pożar, podczas którego ginie większość osób na widowni. Wśród ofiar są rodzice małego chłopca. O jego narodzinach nie wie nikt poza miejscową akuszerką. Decyzja o jego dalszym losie uruchamia lawinę nieprzewidzianych zdarzeń.
Rok 2022, Warszawa. Marcelina, młoda dziennikarka, ma napisać wywiad rzekę z legendą kolarstwa i triathlonu Mateuszem Jurewiczem. Wyjeżdża na Podkarpacie, gdzie zamieszkał okryty złą sławą sportowiec. Wyprawa obfituje w niespodzianki, bo Marcelinę zaskakuje i Mateusz, i tajemnicze informacje, na które trafia, a które dotyczą jej własnej rodziny.
Rok 2022, Nowy Jork. Światowej sławy reżyser otrzymuje zaskakującą wiadomość. Początkowo chce ją zignorować, ale nie daje mu to spokoju.
Ludzie z trzech różnych światów, trzech różnych rzeczywistości, a jednak jest coś, co ich łączy. Poznanie prawdy wymagać będzie jednak od wszystkich wiele determinacji i odwagi.

Lubię takie dwutorowe narracje a do tego tak cudownie „nośne” wręcz błyskotliwie. Budowanie odpowiedniej atmosfery, czy napięcia wbrew pozorom wcale nie jest takie łatwe, ale tutaj się udało.

Autorka bardzo zadbała o wiarygodność obu warstw narracji, widać, że pieczołowicie starała się je odwzorować. Mamy tu zarówno powojenną Polskę (podkarpacie) z całym jego kolorytem i folklorem. Jak i totalnie współczesne „pędzące” czasy.  
O dziwo bohaterowie na tym tle  wypadają wiarygodnie, więc nic tylko zagłębiać się w czytanie w ich świat, w ich marzenia, kłopoty, problemy, poszukiwanie własnego miejsca na ziemi jak i własnej tożsamości. I mimo niełatwych niekiedy spraw na kartach książki, całość czyta się płynnie i szybko. 

Uważam ten debiut (a ja bardzo lubię takie debiuty) ze wszech miar za bardzo udany i czekam na kolejne książki Pani Katarzyny Grzebyk 

Wyd. ZYSK I S-KA

Latem o tej samej porze – Annabel Monaghan

Annabel Monaghan na początku felietony oraz książki dla młodzieży. Pochodzi z Kalifornii, a dorastała w Los Angeles. Zanim zajęła się pisaniem pracowała „przez chwilę” jako bankier inwestycyjny. Obecnie mieszka na przedmieściach Nowego Jorku z rodziną i psem.
Jej najnowsza książka nosi tytuł: „Latem o tej samej porze”.

okładkowo
Życie Sam jest na właściwej drodze. Ma idealnego narzeczonego – lekarza Jacka (jego sztywna rutyna naprawdę jej odpowiada),świetną pracę w Nowym Jorku (pod warunkiem że nie zostanie zwolniona) i właśnie zamierza odwiedzić okolice swojego rodzinnego letniego domu na Long Island, gdzie ma odbyć się jej ślub.
Wszystko powinno pójść zgodnie z planem, ale kiedy Sam przyjeżdża na miejsce, czuje, że coś tu nie gra. Jest tam Wyatt. Jej Wyatt. Ale przecież trzydziestoletnia zaręczona kobieta nie powinna wpadać w panikę przy chłopaku, który złamał jej serce, gdy miała szesnaście lat. Prawda? Kiedy jednak Sam słyszy na plaży dźwięki gitary płynące z domu obok, czuje, jakby czas się zatrzymał. Zalewa ją fala wspomnień: dotyk skóry Wyatta, ich noce w domku na drzewie i prawdziwe przyczyny ich rozstania. Przypomina sobie, kim była kiedyś, i gdy Wyatt ponownie wkracza w jej życie, ich dawna więź odżywa.


Wakacje, wakacje i już dawno po wakacjach, ale chciałaby się słońce zatrzymać na dłużej (zwłaszcza w listopadzie). I choć o tej porze częściej sięgam po horrory, to skusiłam się na lekką powieść Pani Monagham. Książkę czyta się błyskawicznie, a całość ma pozytywny wydźwięk.
Jest sporo zawirowań i dylematów – mimo, że fabuła jako taka skomplikowana nie jest. 
Powieść tego typu, jest z pewnością esencją relaksu, więc spokojnie można ją popełnić… w ramach choćby przerywnika pomiędzy bardziej ambitnymi czytelniczymi wyzwaniami. 

Wyd. Insignis

Ludzie, którzy sieją w śniegu

Tina Harnesk (ur. 1984) na co dzień pracuje jako bibliotekarka. Mieszka z mężem i dziećmi niedaleko Arvidsjaur (w górach północnej Szwecji). „Ludzie, którzy sieją w śniegu” to jej literacki debiut.

okładkowo
Osiemdziesięciopięcioletnia Saamka Máriddja mieszka na dalekiej północy Szwecji ze swoim mężem Bierą. Po latach spędzonych tylko we dwoje kobieta pragnie odnaleźć siostrzeńca męża. Kilkuletni chłopiec o imieniu Heaika-Joná, którego wychowywali jak syna, został im odebrany z dnia na dzień. Jedyną osobą, której Máriddja może się zwierzyć ze swojego pragnienia, jest „Sire”, operatorka centrali w nowym aparacie telefonicznym. Z pomocą Sire Máriddja obmyśla plan poszukiwań.
Kaj i Mimmi osiedlają się w Norrbotten, gdzie mają nadzieję zapuścić korzenie. Oprócz pudeł po przeprowadzce Kaj musi rozpakować także pamiątki po niedawno zmarłej matkce, których pochodzenia nie zna i nie rozumie. Wkrótce w ich nowym domu coraz więcej czasu spędza ośmioletni sąsiad, Johánás. Nigdzie nie widać jednak jego rodziców. Czy pod wpływem obecności chłopca Mimmi odważy się poprosić Kaja o to, za czym tęskni najbardziej? Bo saamska legenda głosi, że niczego nie należy nazywać po imieniu – w przeciwnym razie łatwo można wszystko stracić.
Tina Harnesk w cudowny sposób splata losy swoich bohaterów. Ciepło i z dużą dozą humoru opowiada o pełnym magii świecie Saamów, ale także o trudnej historii przesiedleń, która wpłynęła na życie rdzennych mieszkańców Północy i ich potomków.

Wielu porównuje tę książkę do „Mężczyzny imieniem Ove” (Backmana).
Po przeczytaniu i ja jestem skłonna do takiej opinii. Całość została po prostu pięknie napisana, bardzo plastycznym i poetyckim językiem. To o czym czytamy, mamy od razu przed oczami. Podczas tej literackiej podróży nic się nie dłuży ani nie zgrzyta…
Zawsze miałam słabość do historii Saamów ich wierzeń, zwyczajów itp, która mnie ciekawiła, dlatego czytało mi się podwójnie ciekawie.  
Bohaterowie świetnie wykreowani, bardzo prawdziwi.
Dwie perspektywy narracji, czynią powieść jeszcze bardziej interesującą. 
Książka z gatunku tych pięknych i choć nie lubię tego słowa to „nieodkładalnych”. Konieczne!

Wyd. MARGINESY

Prawda i tylko prawda – Stefan Ahnhem

Stefan Ahnhem od ponad dwóch dekad pracuje jako scenarzysta telewizyjny i filmowy. Jest autorem scenariuszy do najpopularniejszych szwedzkich seriali kryminalnych, m.in. tych o Kurcie Wallanderze. Zadebiutował „Ofiarą bez twarzy”, do wydania której prawa sprzedano aż do dwunastu krajów. W przygotowaniu kolejne części zmagań Fabiana Riska z przestępczością. 

okładkowo
Wszystko, co oczywiste, jest fasadą Carl i Helene przeżywają kryzys w związku i wierzą, że długie wakacje z dala od sztokholmskiego zgiełku pomogą im na nowo się odnaleźć. Dlatego zamieniają się domami z parą z Kalifornii – Scarlett i Adamem – która przygotowuje się do wyjazdu do Szwecji, gdzie mężczyzna będzie miał wystawę. Jednak gdy tylko docierają do Santa Cruz, rozpoczyna się seria dziwnych wydarzeń. Czy Carlowi szwankuje pamięć, czy dom na zdjęciach wyglądał zupełnie inaczej? Czy ktoś naprawdę stuka nocą w rury grzewcze, czy to tylko koszmarne omamy? Co robi para w ich szwedzkim domu – i dlaczego ktoś wyłączył zainstalowane przez Carla kamery? Oraz czy Scarlett coś sobie wyobraża, czy też Helene naprawdę zostawiła jej tajną wiadomość w garderobie?
Mnożą się pytania – w końcu nikt nie ma odwagi uwierzyć własnym oczom. Gdy elementy układanki łączą się w całość, staje się jasne, że marzenia i fantazje mogą zostać obrócone przeciwko nam. I że wszystkim byłoby lepiej, gdyby wyznali prawdę. I tylko prawdę.

Jak na dobry thriller psychologiczny przystało, akcja od początku trzyma w napięciu, choć powoli przechodzi w „gęsty” kryminał. Co prawda sam pomysł na fabułę nieźle pokręcony, ale w odbiorze całości zupełnie nie wadzi. Tym bardziej jest ciekawie, ze autor sprawnie myli tropy i nie da się za bardzo niczego przewidzieć – a to lubię w powieściach chyba najbardziej. 
Wzajemne relacje pary ciekawie ujęte a zakończenie… no cóż przekonajcie się sami.

Wyd. MARGINESY

To lato będzie inne – Carley Fortune

Carley Fortune – jest autorką bestsellerów New York Times. Wielokrotnie nagradzana dziennikarka, pracowała jako redaktor w najlepszych kanadyjskich wydawnictwach. Mieszka w Toronto z mężem i dwoma synami. W Polsce ukazały się trzy jej powieści.

okładkowo
Lucy spędza wakacje w domku na plaży na Wyspie Księcia Edwarda. Felix jest miejscowym, w którego towarzystwie Lucy bardzo dobrze się bawi. Problem w tym, że Lucy nie wie, że Felix to młodszy brat Bridget, jej najlepszej przyjaciółki. Ale powodów, przez które powinni trzymać się od siebie z daleka, jest więcej… Dlatego przyrzekają sobie, że już nigdy więcej nie powtórzą pewnej gorącej nocy.

Łatwiej powiedzieć niż zrobić…

Co prawda lato minęło już na dobre, ale jego wspomnienie można zachować (i odświeżyć) sobie na kartach tej lekkiej (iście wakacyjnej) książki. Tutaj pomiędzy stronami znajdzie się wiele gorących dni… i nocy.
Mimo tego, że niektóre „momenty” nie każdemu mogą przypaść do gustu, to warto zwrócić uwagę na motyw przyjaźni ukazany pięknie na kartach tej powieści, na sama malowniczość całej prozy. To wszak tutaj na Wyspie Księcia Edwarda działa się akcja kultowej już dziś „Ani z Zielonego Wzgórza”.  Główna bohaterka też da się lubić, jest prawdziwa i szczera, nie sposób nie kibicować jej w dążeniu do szczęścia… i równowagi w życiu.

Mimo, że na co dzień wolę porządne thrillery to i taka książkę czasami też popełniam… dla równowagi.

Wyd. Insignis


.