Listopadowe porzeczki – Andrus Kivirähk

Andrus Kivirähk –  to jeden z najpopularniejszych współczesnych estońskich pisarzy, dziennikarz oraz dramaturg. W oparciu o jedną z jego książek powstała gra planszowa (przetłumaczona na angielski jako „The Man Who Spoke Snakish”). Jego najnowsza książka nosi tytuł „Listopadowe porzeczki”.

okładkowo
Nietuzinkowa powieść wypełniona czarnym humorem i przeszywającą grozą, w której mitologia miesza się z surową, naturalistyczną rzeczywistością, a stare wierzenia łączą z chrześcijaństwem. Estońska dziewiętnastowieczna wioska, której rytm wyznaczają kolejne kartki z kalendarza. To w niej toczy się tragiczna i zaskakująca historia miłosna Hansa, Liiny i Jaana. W tamtejszej mitologii duchy zmarłych nazywane są krattami. Choć wydawałoby się, że mogą być straszne, w istocie są bardzo pomocne podczas podkradania pożywienia z pobliskiego dworu. By ożywić kratta i dać mu duszę, chłopi podpisują z diabłem cyrograf – sprytnie jednak go oszukując i zamiast krwi używając soku z porzeczek…. Co może pójść nie tak?
Powieść Kivirähka to książka szalona, pełna zadziwiających (i dziwacznych) zwrotów akcji. Niestereotypowa, okrutna, naturalistyczna i romantyczna zarazem. Nie da się pojąć świata estońskiej wioski „szkiełkiem i okiem”. Trzeba uruchomić wyobraźnię, empatię i przyjąć go z niepokojem oraz … gromkim śmiechem.

Tak jak Estończycy, to potrafią pisać chyba jeszcze tylko Finowie no i może Czesi, jakieś podobieństwo duchowo – mentalne czy co, ale ja to tak odbieram. W tym szaleństwie jest metoda, zapewniam. 
W prozie Kivirähka mamy połączenie estońskich wierzeń z chrześcijaństwem oraz zabobonami i to wszystko bardzo ciasno ze sobą. Całość nie mogła rzecz jasna obyć się bez historii miłosnej, niekoniecznie jednak zakończonej happy endem.
Ta książka nie każdemu może przypaść do gustu, nie tylko przez specyficzny humor, czy zabiegi literackie (pomieszanie realizmu z realizmem magicznym itp.) ale ma swój klimat i  na pewno nikogo nie pozostawi obojętnym po przeczytaniu.
Na pewno pozwala oderwać się od szarej, choć czasem nie mniej szalonej rzeczywistości, a przecież o to też w tym całym czytaniu chodzi… 🙂 

Myślę, że na ten późny jesienno/zimowy czas jak znalazł.

Wyd. Literackie

Bez parabenów. Jak bronić się przed kosmetycznymi oszustwami i mądrze dbać o urodę – Beatrice Mautino

Beatrice Mautino jest włoskim biotechnologiem, ekspertką w branży chemii kosmetycznej, gdzie rozprawia się z wszechobecnymi w niej oszustwami, mitami na temat pielęgnacji.

okładkowo
Czy cellulit naprawdę jest chorobą, którą musimy zwalczać tysiącami kremów, masaży i zabiegów?
Czy istnieje różnica między setkami oferowanych przez sklepy szamponów, których producenci obiecują inny rodzaj cudu?
Czy produkty oznakowane jako „nietestowane na zwierzętach ” rzeczywiście takie są?
Czy „paraben free” znaczy „w 100% naturalny”?
Czy włos naprawdę „oddycha” i czy możemy mu w tym pomóc za pomocą kosmetyków?
Czy jedzenie kolagenu poprawi kondycję naszej skóry?
Czy kosmetyki anti-age to skuteczny sposób na zmarszczki?
Świetny zdroworozsądkowy, poparty badaniami naukowymi i demaskujący nieuczciwe praktyki marketingowe poradnik na temat kosmetyków oraz pielęgnacji, który powinna przeczytać każda świadoma konsumentka!

Całość podzielono na dwie części. I część dotyczy składników w kosmetykach, badań nad nimi oraz ich reklamie. Znajdziemy tu info o parabenach, czy konserwantach, testowaniu kosmetyków, no i o strategiach reklamowych w tym o różnych „sztuczkach” marketingowych.

Autorka rzetelnie wszelkie informacje popiera dowodami, badaniami itp. Jest to zarówno ciekawe, jak i momentami przerażające. 

II część traktuje o kosmetykach do konkretnej części ciała. Porusza tu problem włosów, cery, cellulitu czy zmarszczek. Mautino ukazuje też pokrótce historię rozwoju kosmetyki.

Po przeczytaniu tej książki jedno co pewne, to na pewno warto o tym wszystkim co znajduje się w naszych codziennych (i niecodziennych) kosmetykach wiedzieć. No i może zwrócić się trochę w stronę kosmetyki naturalnej – czyli domowej. Ale to już pozostaje do naszej decyzji. 


Wyd. Literackie



Pocieszki – Katarzyna Grochola

Katarzyna Grochola (rocznik 1957) Krotoszynianka.  Jest córką prawnika i nauczycielki języka polskiego. Po ukończeniu szkoły średniej podejmowała się różnych zajęć. Zanim stała się poczytną pisarką, pracowała jako salowa, pomocnik cukiernika, korektor, dyrektorka składu celnego, czy szkoleniowiec w fundacji. Jest to kobieta, która żadnej pracy się nie boi. Od lat rzesze jej czytelników powiększają się z każdą napisaną książka, zaś najnowsza nosi tytuł Pocieszki. Co na te listopadowe dni jak znalazł (z wielu powodów), bo nikt tak jak Grochola nie doda nam otuchy.

okładkowo
Chcesz mieć lepszy dzień? A może miesiąc?
A może wystarczy pocieszka na każdy tydzień?
Oto pięćdziesiąt dwie historie, tyle, ile jest tygodni w roku.

Z wdziękiem, lekkością i humorem Katarzyna Grochola wciągnie Cię w swój świat, który może okazać się także Twoim. Świat deszczowych poranków, kiedy nie chce się podnieść z łóżka i wieczorów przynoszących niespodzianki. Niezaplanowanych spotkań, nadziei, dobrych uczynków, ptaków za lodówką, próśb niekaralnych i miłości, za którą wszyscy tęsknimy.

Choć niektóre z pocieszek autorka traktuje z przymrużeniem oka, a niektóre całkiem serio, zapewniamy – wszystkie zdarzyły się naprawdę.

Pocieszki niczym słodkie, krótkie całuski (dawane z częstotliwością karabinu maszynowego), poprawiają humor już od pierwszego tekstu. Te krótki formy literackie zebrane w zgrabną książeczkę o ciekawej, optymistycznej okładce zostały zainspirowane prawdziwymi wydarzeniami.
Grochola pisze o zwykłych sprawach, na które składają się miłość, przyjaźń, nadzieje i rozczarowaniach o pięknie ale i brzydocie…o życiu porostu, które nie jest wcale takie proste (jak sami dobrze wiemy)

Dawno nie trafiłam  na tytuł książki, który by w stu procentach oddawał jej zawartość… tutaj tak jest, bo Pocieszki autentycznie pocieszają i dodają otuchy, pokazują te jasne strony życia i we wszystkich doszukują się pozytywów. Autorce udaje się wciągnąć nas w swoisty „łańcuszek” dobrych myśli. A ja cóż zdecydowanie najbardziej lubię Panią Katarzynę Grocholę jako taka pocieszycielkę 🙂

 

 Wyd. Literackie

Powoli. Jak żyć we własnym rytmie – Brooke McAlary

Brooke McAlary jest blogerką i australijskiej zwolenniczką slow home. Po zdiagnozowaniu u niej depresji poporodowej całkowicie zmieniła swoje życie. Wybrała prostotę oraz powolność, odzyskując zdrowie, energię i pasję. Na naszym rynku nie dawno pojawiła się jej książka pt. Prostota. Siła codziennych rytuałów. A skoro głosi też pochwałę powolności, to jej najnowsza książka nosi tytuł: Powoli. Jak żyć we własnym rytmie.

okładkowo
Kontynuacja rewolucyjnej Prostoty. Siły codziennych rytuałów Brooke McAlary.
Masz wspaniałą rodzinę, odnosisz sukcesy w pracy i tyle osób zazdrości ci pięknego domu? Tylko dlaczego się tym nie cieszysz? Dlaczego źle sypiasz w nocy i wciąż nie możesz pozbyć się stresu? Masz tyle planów, tyle rzeczy do zrobienia i stale brakuje ci czasu. To nie jest dobry rytm. To nie jest TWÓJ rytm!

Aby się o tym przekonać, zwolnij i ogranicz aktywność. Oddziel zachcianki od potrzeb, uwolnij się od nadmiaru rzeczy, skoncentruj na tym, co tu i teraz, wybieraj świadomie. Poczuj zapach deszczu, wsłuchaj się w wiatr, chwyć za rękę ukochaną osobę. Być może sądzisz, że to kiepski pomysł i prosta droga do życiowej porażki?

Pochwała powolności, o tak zdecydowanie tak, bo im jestem starsza, tym bardziej nie wyrabiam „na zakrętach” i marzę o wrzuceniu wręcz wstecznego niekiedy, co nie jest za bardzo możliwe. Jedno zaś co można to zwolnić i to zależy od nas samych. Warto docenić to co mamy Tu i Teraz, a książka Brooke McAlary o powolności świetnie się sprawdza jako „wspomagacz”.
Znajdziemy w niej nie tylko „suche” hasła ale sporo porad praktycznych- wskazówek. Pozycja niewielka, ale nośna jak nie wiem co – można ją nosić cały czas przy sobie… no przynajmniej do momentu, kiedy nie zwolnimy 🙂

I ta jak każdy z nas jest inny, tak każdy powinien po tę książkę sięgnąć, żeby się z nią zgodzić albo i nie, żeby znaleźć swój indywidualny rytm, czy pomedytować (może i ja się w końcu medytować nauczę).

 

Wyd. Literackie

Emigrantki – Janice Y. K. Lee

Janice Lee urodziła się w Hong Kongu, gdzie mieszkała do piętnastego roku życia. Potem wyjechał do szkoły z internatem w New Hampshire w USA, gdzie po raz pierwszy zobaczyła zimę 🙂 Następnie przeniosła się na południe do Cambridge (na studia). Po studiach przeniosła się do Nowego Jorku, gdzie zaczęła pracę jako asystent redaktora magazynu Elle. Po jakimś czasie przeniosła się do Hong Kongu, wyszła za mąż, urodziła dzieci i wydała książkę (zacna kolejność).

okładkowo
Trzy Amerykanki mieszkają z dala od ojczyzny w wielokulturowym Hongkongu. Ich rzeczywistość najlepiej opisują słowa – emigracja, wyobcowanie, samotność. Z pozoru niczym nie związane, obce sobie osoby złączy splot nieprzewidzianych zdarzeń.

Mercy skończyła niedawno studia na uniwersytecie i szuka pomysłu na życie. Hilary żyje w dobrobycie, zajmuje się domem, lecz wszystkie jej myśli pochłania pragnienie dziecka, które może ocalić rozpadające się małżeństwo. Z kolei Margaret, do niedawna szczęśliwa matka trójki dzieci, próbuje pogodzić się z niewyobrażalną stratą. Każda z kobiet walczy z własnymi demonami, a ich spotkanie odmieni wszystko.

Książka pełna różnych emocji a przede wszystkim wzruszeń. Losy każdej z bohaterek ukazane są z innej (każdej z osobna) perspektywy. Przeszłość, teraźniejszość mieszają się z marzeniami i nadziejami. Wychodzi z tego piekny i wciągający już od pierwszych stron kalejdoskop uczuć.

Powieść ważna i mądra, traktująca o rodzinie, macierzyństwie, ale i o samotności, o jasnych i ciemniejszych stronach życia, choć napisana dość lekko, jak na taki trudny temat.
Do tego ciekawy temat emigracji nie tak znany  jak ten dotyczący emigracji zachodniej, ale równie ciekawy – bardziej orientalny (zderzenie kultur).

Rożne bohaterki, różne losy a w głębi duszy takie same pragnienia… szczęśliwego, pięknego życia.

Zdecydowanie warto przeczytać.

 

 Wyd. Literackie

Zapiski stolarza – Ole Thorstensen

Ole Thorsten urodził się w Norwegii, wychował na wyspie Tromøy, gdzie jego kolegą był słynny norweski pisarz Karol Ove Knausgård, mieszka i pracuje w Eidsvoll. Jest profesjonalnym cieślą i stolarzem, od 25 lat oddanym całkowicie swojej pracy. Zapiski stolarza to jego debiut literacki. Autor przyjechał także do Polski, aby poznać polskie rzemiosło i zebrać materiał do kolejnej książki.

okładkowo
Masz na półce Porąb i spal? Pora na kolejny stopień wtajemniczenia – czas, byś coś wybudował!
(…) o budowaniu, remontowaniu i wykańczaniu, ale napisaną z zupełnie nowej perspektywy. W czasach, kiedy z każdej strony jesteś atakowany folderami z designersko umeblowanymi pokojami, pięknymi fotografiami i artystycznymi stylizacjami my proponujemy prawdziwą opowieść o prawdziwym fachowcu. W dodatku napisaną przez fachowca!

Ole Thorstensen (…) Jego żywioł to przede wszystkim ciężka praca, w kurzu i brudzie. Kilkanaście godzin na dobę. Ole jest stolarzem i cieślą, jednym z najlepszych w swym fachu. Zbudował wiele domów, zaadaptował jeszcze więcej strychów. Sporządza projekty, wycenia i samodzielnie wykonuje. Lubi swą pracę, ma do niej niemal filozoficzny stosunek. Przez pryzmat swych narzędzi i obowiązków obserwuje zmieniający się świat, patrzy na ludzi, kumpli, konkurentów… i opowiada.

Przeczytajcie, co ważnego ma nam do powiedzenia. O wartości pracy, o uczciwości, o poszukiwaniu harmonii i odpowiedzi na pytania „kim jestem i czego chcę?”.

Ta książka to faktycznie obowiązkowa lektura dla budujących i remontujących, ale nie tylko. Dla wszystkich marzących o własnym (i własnoręcznie wykonanym) domu. To książka dla ojców i ich synów, dla małych i dużych chłopców (zjednoczy nie gorzej niż wspólnie oglądany mecz ulubionej drużyny) takie wspólne dłubanie w drewnie.

Całość czyta się niczym przednią gawędę, powieściowy styl od razu „wkręca”…
Thorstensen z ogromną pasją opowiada nam m.in.o tym, jak zaadaptował duży strych na mieszkanie. Słownictwo zrozumiałe nawet dla laika, pomiędzy wierszami łatwo dostrzec ogromną miłość jaką czuje autor do tego co robi na co dzień i czym się z nami tak fantastycznie na kartach książki dzieli.

Inspiruje i pobudza do działania… i strugania 🙂

 

Wyd. Literackie