Urodzony w 1964 roku w Rzymie Antonio Manzini zdaje się stawać człowiekiem renesansu. Aktor, scenarzysta, pisarz. Jego seria kryminałów o przygodach Rocco Sciavone zdobyła rzecze sympatyków na całym świecie, również w Polsce – gdzie autor osobiście promował ukazanie się drugiego, tomu przygód Rocco. Manzini jest autorem, który nie boi się zabierać głosu w ważnych i trudnych tematach, takich jak przemoc domowa czy unikanie kar za popełnione czyny przez prominentów.
Okładkowo:
Martwa kobieta zostaje odnaleziona przez gosposię w ciemnym pokoju swojego mieszkania – wisi na sznurze podczepionym do żyrandola. Całe mieszkanie nosi ślady włamania. Zniknęło też złoto. Czy to nieudana napaść rabunkowa? Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się oczywiste, jednak Rocco ma wątpliwości…
To druga sprawa Rocco Schiavone, który sześć miesięcy wcześniej rozpoczął pracę w Aoście, dokąd został karnie zesłany z Rzymu. Choć wolałby chronić swoje clarksy przed śniegiem i zajmować się romansami, zamiast pakować się w kolejne śledztwo, to przecież jest w swoim żywiole tylko wtedy, gdy rozwiązuje kryminalne zagadki. Właśnie w tym jest najlepszy.
Jeśli ktoś po przeczytaniu pierwszego tomu przygód Sciavone nie zapałał do niego sympatią, z pewnością zrobi to, poznając jego dalsze losy. Manzini stworzył bohatera złośliwego, trudnego do wytrzymania, denerwującego i irytującego, którego nie da się nie polubić – nawet więcej – którego nie sposób nie podziwiać i nie uwielbiać. Myślę, że w chwili, w której autor zdradza czytelnikom powód karnego zesłania wicekwestora z Rzymu, nie znajdzie się nikt, kto nie powie: może i kara jest surowa, ale warto ją ponieść nawet kolejny raz.
Tytuł „Żebro Adama” nie bez powodu kojarzy się z Pismem Świętym i opisem stworzenia kobiety. Tym sugestywnym tytułem Manzini już na wstępie oznajmia czytelnikowi, że bohaterem jego historii będzie „żebro Adama”: zarówno kobieta – konkretna kobieta wywodząca się z żebra konkretnego „Adama”, jak i małżeństwo owego „Adama” i jego „Ewy”. Sciavone musi rozwikłać sprawę tajemniczej śmierci kobiety – śmierci, w której wszystko pozornie układa się w proste rozwiązanie, ale… jak to zwykle bywa – gdy jest za prosto, prawda jest zupełnie inna.
Autor zabiera czytelnika w wyprawę po współczesnych Włoszech, choć obraz przedstawiony w powieści jest tak uniwersalny i brzmi znajomo, że z powodzeniem można go przenieść nad Wisłę. Wyprawa ta to podróż po świecie, w którym to, co słuszne, nie zawsze jest tym, co sprawiedliwe a to, co uczciwe, nie zawsze łączy się z prawdą.
Podobno autora dobrego kryminału poznaje się po tym, czy potrafi kolejny raz zaskoczyć swego czytelnika. Manzini zaskoczył mnie już dwukrotnie i z niecierpliwością czekam, by sprawdzić, czy uda mu się to trzeci raz.