To coś w śniegu – Sean Adams

Sean Adams  wydał jak do tej pory dwie książki: How Design Makes Us Think: And Feel and Do Things oraz powieść (w klimacie Monthy Pythona) wydaną także po polsku pt. „To coś w śniegu”.

okładkowo
Położony na krańcu świata Instytut Północny jest otoczony rozległym obszarem wiecznego śniegu i lodu. Niegdyś był dobrze prosperującym ośrodkiem badawczym, lecz wskutek bliżej nieokreślonego incydentu jego działalność została nagle zawieszona, a zespoły naukowe ewakuowano. Teraz stanowi dom dla trojga nadzorców i jedynego pozostałego na miejscu badacza, który stara się zgłębić uczucie zimna. Misja jest prosta: doglądać wnętrz, wykonywać codzienne zadania i utrzymywać gmach w dobrym stanie na wypadek wznowienia badań. Nie wolno im tylko dotykać termostatu ani pod żadnym pozorem wychodzić na zewnątrz. Pewnego dnia dostrzegają tajemniczy obiekt, który pojawił się w śniegu. Są nim wręcz zahipnotyzowani. Nie umieją dokładnie określić jego kształtu ani koloru, ani nawet tego, czy się porusza, czy tkwi nieruchomo. Wiedzą jedynie, że tam jest. Chyba. Skonsternowani walczą o zapanowanie nad własną psychiką, podczas gdy to coś w śniegu igra z nimi, torpeduje ich pracę i każe podać w wątpliwość wszelkie wyobrażenia o tym, co dotąd uważali za normalne. Ironicznie zabawna powieść prowokująca do myślenia, pełna absurdalnego humoru rodem z Monty Pythona.

Książka za sprawą słowa „coś” w tytule i miejsca akcji od razu nasuwa skojarzenie z pewnym znanym starszym filmem (horrorem) pt. „Coś” Jednak podobieństwo jest tylko na tym poziomie. Owszem powieść już samego początku wprowadza nas w klimat izolacji, odludzia itp. jednak też zauważamy towarzyszące bohaterom absurdalne z naszego punktu widzenia sytuacje, czy zadania, których muszą się podjąć (a które traktują bardzo poważnie), pomimo, że sami zapętlają się i wątpią we własne zdrowie psychiczne. 

Wydawałoby się skoro nie ma akcji, wybuchów, pościgów, czy potworów, to powieje nudą, o nic bardziej mylnego. Książka jest niezwykle błyskotliwa i ciekawa. Specyficzny humor oraz ironia dopełniają całości, która jest naprawdę bardzo oryginalna. 

Czekam już na kolejne książki tego autora, może teraz to coś w trawie… kto wie 🙂

Wyd. HarperCollins

Sto lat Lenni i Margot – Marianne Cronin

MARIANNE CRONIN urodziła się w 1990 roku w Wielkiej Brytanii.  Studiowała anglistykę i kreatywne pisanie w Lancaster, a doktorat z lingwistyki stosowanej uzyskała na uniwersytecie w Birmingham głównie pisze, a kiedy nie pisze, to uczestniczy w improwizowanych przedstawieniach. Książka „Sto lat Lenni i Margot” jest jej debiutem powieściowym. Podobno powstaje już ekranizacja książki.

okładkowo
Życie jest krótkie – nikt nie wie tego lepiej od siedemnastoletniej Lenni Pettersson, przebywającej na oddziale szpitalnym dla nieuleczalnie chorych. (…) Kiedy spotyka Margot Macrae, osiemdziesięciotrzyletnią pacjentkę, która oferuje jej przyjaźń, życie Lenni nabiera intensywności, jakiej nigdy nawet nie przeczuwała. Uzdolniona artystycznie Margot, buntowniczka w fioletowej piżamie, zmienia sposób patrzenia Lenni na świat. Wspólnie postanawiają namalować sto obrazów przedstawiających historię ich życia – sto, bo tyle lat mają razem. (…) Błyskotliwa, rozbrajająco zabawna, ale też głęboko przejmująca powieść Sto lat Lenni i Margot przypomina o wartości życia. Pokazuje, jak niezwykłym jest ono darem nawet wtedy, gdy już dobiega końca. Mówi o naszej zdolności do przyjaźni i miłości w chwilach, w których najbardziej ich potrzebujemy.

Zawsze się trochę boję takich książek, takich które będą sprawdzać wytrzymałość moich emocji, napinać je jak strunę, niemal aż do zerwania. Jak się okazało w tym wypadku miałam miałam rację, bo „Sto lat Lenni i Margot” jest właśnie z tych… Jednak po przeczytaniu całości wiem, że było warto. 
Historia tu opowiedziana jest niezwykle piękna i bardzo wzruszająca. Afirmuje każdy podarowany nam dzień i celebruje dobro, które jest w nas (niekiedy bardzo głęboko ukryte).
Ta wyjątkowa przyjaźń pomiędzy różnymi (pokoleniowo) osobami bardzo absorbuje czytającego, sprawia, że odbieramy książką jako lekturę mądrą i niesamowicie ważną. To wartościowa i wbrew pozorom pełna radości powieść.

Jeśli wzruszać się aż do łez, to tylko z takimi książkami jak ta. Ja czekam na kolejne książki Marianne Cronin.


Wyd. HarperCollinshttps://harpercollins.pl/ksiazka,5251,sto-lat-lenni-i-margot.html

Zaginiona apteka – Sarah Penner

Debiutancka książka Sarah Penner (The Lost Apothecary) „Zaginiona apteka” ukazała się nie tak dawno jednocześnie w jedenastu krajach w tym także w Polsce. Pisarka wraz z mężem i miniaturowym jamnikiem imieniem Zoe mieszkają w St. Petersburgu na Florydzie.

okładkowo
Ukryta pośród zaułków osiemnastowiecznego Londynu tajemna apteka obsługuje niezwykłą klientelę. W całym mieście maltretowane lub zdradzane kobiety przekazują sobie szeptem wieści o tajemniczej Nelli, sprzedającej na pozór niewinne medykamenty, dzięki którym mogą raz na zawsze pozbyć się swoich dręczycieli. Los apteki staje jednak pod znakiem zapytania, gdy nowa klientka popełnia brzemienny w skutki błąd, którego konsekwencje ciągną się przez wieki.
Tymczasem współcześnie Caroline Parcewell, niedoszła historyczka, samotnie spędza w Londynie dziesiątą rocznicę ślubu, uciekając przed małżeńskimi problemami. Przypadkiem trafia na wskazówkę sprzed dwustu lat dotyczącą serii niewyjaśnionych zgonów w tym mieście, a wtedy los splata jej życie z życiem aptekarki sprzed wieków. Z życiem… i śmiercią
.

Wydawałoby się, że w przypadku dwutorowej fabuły typu przeszłość-teraźniejszość, która gdzieś tam się przecina nic mnie już nie zaskoczy… a tu proszę niespodzianka. No dobra, świadomie sięgnęłam po tę książkę, bo po prostu lubię takie historie. Co nie zmienia faktu, że mogłaby być słabo lub byle jak napisana. Prawda?  
Samym stylem opowieść troszkę, troszkę przypominała „Księgę ogni” J. Borodale ale tylko w tych fragmentach dotyczących aptekarki Nelii.
Dobrze, że spory nacisk był właśnie na tę część powieści, choć nie powiem zakończenie jej wątku zaskakujące.  Dodatkowo to mocny głos w obronie kobiet, choć też mocno radykalny – to fakt. 
Warstwa współczesna, czyli zawirowania życiowe Caroline już może mniej kręcą – tu najciekawsza chyba jest przemiana samej bohaterki, swoiste budzenie się z letargu dzięki… różnym faktom, a nawet znaleziskom. 

„Zaginiona apteka” to opowieść przede wszystkim kobiecej solidarności i przyjaźni oraz mocy i sile jaką wszystkie mamy w sobie, zwłaszcza w tych najtrudniejszych momentach.

Wyd. HarperCollins

Świat po powodzi – Kassandra Montag

Kassandra Montag – dorastała w Nebrasce, obecnie mieszka w Oklahomie z mężem i dwoma synami. Jest absolwentką angielskiej literatury oraz autorką szeroko nagradzanej poezji i nowel. „Świat po powodzi” to jej pierwsza powieść.

okładkowo
Zapierająca dech w piersiach walka o przetrwanie w postapokaliptycznym świecie. W wyniku zmian klimatycznych świat uległ całkowitemu przeobrażeniu. Po latach powolnego podnoszenia się wód oceanicznych nadszedł straszliwy potop. Zachował się jedynie archipelag kolonii, utworzony ze szczytów górskich i otoczony bezkresną przestrzenią otwartej wody. Twarda i niezależna Myra mieszka z córką na niewielkiej łodzi. Na ląd schodzi tylko po to, żeby wymieniać się zapasami i informacjami. Jest gotowa zabić każdego, kto zagraża życiu jej i córki. Przedwcześnie dojrzała, zadziorna Pearl stanowi dla Myry jedyny powód do życia. Pomaga jej też zagłuszać bolesne wspomnienia o starszej zaginionej córce. Row zniknęła, gdy uderzył przerażający przypływ, zmiatając ich dom z powierzchni ziemi. Pewnego dnia Myra odkrywa, że Row żyje: jest przetrzymywana przez brutalny gang na dalekiej północy, w miejscu, które pozostało po dawnej Grenlandii. Myra wyrusza w niebezpieczną podróż do lodowych mórz, by uratować dziecko. W tej porywające, pełnej akcji, ale też czułości i zadumy opowieści mroczna, rozpacz łączy się z rosnącą nadzieją. Prawdziwie „nieodkładalna” książka.

Autorka jak to się mówi „jedzie po bandzie”, choćby  opisami w książce, które momentami są bardzo mocne, zresztą cały wykreowany świat postapokalipto… jest mało przyjazny ludziom. Zaś sami ludzie chcą przeżyć za wszelką cenę, bo jak się mówi „po nas choćby potop” ups… w tym wypadku przed nami…

Książka rozkręca się może nie za szybko, ale jak już nabierze tempa, to leci „jak z papierami”.

Rewelacyjnie się czyta to zestawienie przed i po, no i nie będę odkrywcza jeśli porównam powieść do „Wodnego świata” – filmu z Costnerem. Jest przygodowo i ryzykownie,  kłamstwa gonią intrygi i na odwrót. 
Akcja naprawdę wciąga mocno, a pomiędzy wszystkim jest też miejsce na wzruszenia i miłość. „Świat po powodzi”, to kawał solidnej rozrywki.


Wyd. HarperCollins Polska

Pan Doubler zaczyna od nowa – Seni Glaister

Seni Glaister pracowała jako sprzedawca książek zanim założyła WeFiFo, społeczną platformę jedzenia, w 2016 roku. Swoją pierwszą powieść „The Museum of Things Left Behind” opublikowała w 2015. Mieszka na farmie w West Sussex z mężem i dziećmi. „Pan Doubler zaczyna od nowa” została wydana także na naszym rynku. 

okładkowo
Pan Doubler o ziemniakach wie wszystko, rozmawia z nimi częściej niż z własnymi dziećmi, które widuje tylko podczas niedzielnych obiadów. Chce zostać hodowcą wszech czasów. Poglądami dzieli się jedynie z panią Millwood, gospodynią, która pomaga mu prowadzić dom. Choroba pani Millwood to prawdziwa katastrofa. Mały świat Doublera zaczyna drżeć w posadach, nadzieja na realizację ambitnych planów rozwiewa się jak dym. Jednak codzienne rozmowy telefoniczne z przebywającą w szpitalu gospodynią mają na niego zbawienny wpływ. To pod jej wpływem Doubler zaczyna dostrzegać ludzi i świat wokół siebie, bez których do tej pory tak świetnie się obywał. Ciepła, zaprawiona nutą nostalgii i dyskretnego humoru opowieść o przyjaźni, dobroci i o tym, że nigdy nie jest za późno na zmiany.

Ja mistrzyni sadzenia ziemniaka „pod pietę” w dzieciństwie… nie mogłam obok tej książki przejść obojętnie. I nie przeszłam, bo powieść zacna. Książka daje do myślenia, emocje w niej aż buzują i niczym „choroba dwubiegunowa” dają popalić, bo raz śmiech, raz łzy – naprzemiennie, a i wkurzyć się też można.
Całość daje dużo do myślenia na różne tematy: przemijania, bliskości, relacji międzyludzkich, czy wreszcie choroby. 

Nasz główny bohater nie jest zły, bardziej z niego dziwaczny i nieszkodliwy fiksat, który nie ma złych intencji. Choroba gospodyni dociera do niego dopiero gdy okazuje się nawrotem a wszystkie inne sprawy wydaja się być ważniejsze, wydają się… bo pod najtwardszą skorupa jakże często kryje się wrażliwe i miękkie wnętrze… 

Pięknie napisane. Polecam.

Wyd. HaerpeCollins

Gra o wszystko – Molly Bloom

Cóż mogę powiedzieć o Molly Bloom? Poznając jej historię i kolejne nazwiska osób, które miała przyjemność poznać, przyznaję, że chętnie przejrzałabym skrzynkę kontaktów w jej telefonie.

okładkowo
Fascynująca historia kobiety, która poznała od podszewki podziemny świat hazardu.

Molly Bloom, dziewczyna z małego miasta w Kolorado, od dziecka marzyła o wielkim świecie. Pragnęła czerpać z życia pełnymi garściami, bez nakazów i ograniczeń. Dzięki pokerowi wspięła się wyżej, niż sięgała jej wyobraźnia. Organizowała nielegalne rozgrywki dla takich gwiazd Hollywood jak Leonardo di Caprio i Ben Affleck, poznała ludzi z pierwszych stron gazet – milionerów, sportowców i polityków. Zbiła fortunę, ale gdy uwierzyła, że już zawsze będzie się pławić w luksusie, trafiła na godnego siebie przeciwnika – Rząd Stanów Zjednoczonych. Zapomniała, że życie to też gra, często równie nieprzewidywalna jak poker. Dobra passa nie trwa wiecznie, a im wyższy szczyt zdobędziesz, tym boleśniejszy może być upadek na samo dno.

To historia, w którą ciężko uwierzyć. Dziewczyna z Kolorado, której życie toczyło się miedzy szkołą, domem i stokiem narciarskim, rozkręciła niezwykle prężną machinę hazardu, o której mówili wszyscy w „branży”. Znalazła sposób, by zarabiać i nie być zobowiązaną do odprowadzania podatków, co, rzecz jasna, nie mogło spodobać się władzom. Zwłaszcza, że jej zarobki można by porównać z budżetem niejednego miasteczka.

Książce można wiele zarzucić. Czytając ją, nie sposób nie zauważyć, że jej autorką nie jest zawodowy pisarz. Brak tu porównań, epitetów, zaskakujących zabiegów stylistycznych – ale nie o to chodzi w tej historii! Książka Molly Bloom jest do bólu prawdziwa! Dlatego na stronach książki czytelnik znajdzie nie zarysowaną akcję, ale opowieść „dobrej znajomej”, która opowiada historię swojego życia. Z całą pewnością opis walki, jaką Molly Bloom stoczyła z Rządem Stanów Zjednoczonych byłby równie ciekawy, jak opis powstawania jej imperium. Być może za jakiś czas stworzy kolejną książkę, w której o tym opowie.

Bohaterka to z całą pewnością niezwykle ambitna kobieta, to perfekcjonistka, która szybko się uczy i bez problemów łączy fakty. Już w dzieciństwie, gdy po operacji kręgosłupa nie tylko wróciła do sportu, ale dostała się do narodowej kadry narciarskiej, pokazała, że dla niej liczy się tylko zwycięstwo – od zawsze „grała o wszystko”. Jestem przekonana, że Molly jeszcze pokaże, na co ją stać i mocno trzymam za nią kciuki.

Wyd. HarperCollins

Siedem dni razem – Francesca Hornak

Francesca Hornak jest dziennikarką i pisarką, jej pierwsza książka na naszym rynku wydawniczym nosi tytuł Siedem dni razem i jest o świętach właśnie, czyli jak najbardziej na czasie.

okładkowo
Dowcipna, pełna celnych obserwacji powieść o tym, co czeka rodzinę, gdy podczas świąt zmuszona jest odbyć tygodniową kwarantannę…

Rodzina Birchów wyjeżdża na święta Bożego Narodzenia do podupadającej wiejskiej posiadłości. Będą odcięci od świata przez siedem dni. A że w Weyfield nawet wi-fi pozostawia sporo do życzenia, są więc skazani na własne towarzystwo. Winny temu jest wirus haag i Olivia, która leczyła w Afryce ofiary epidemii i musi odbyć tygodniową kwarantannę – tym razem wspólnie z rodziną. Emma i Andrew cieszą się, że święta spędzą wreszcie z dwiema córkami, bo Olivia, starsza z nich, rzadko gości w domu.
Młodsza córka, Phoebe, zajmuje się wyłącznie sobą i swoim ślubem, który planuje dopiero za rok. Andrew zamyka się w gabinecie, gdzie pisze złośliwe recenzje restauracji i wspomina dni dawnej chwały, gdy pracował jako korespondent wojenny. Emma ukrywa tajemnicę, która wywróci życie rodziny do góry nogami.

W narzuconej, nie zawsze wygodnej bliskości nic nie może pozostać długo w ukryciu. Gdy na światło dzienne wychodzą kolejne sekrety i zadawnione urazy, największym wstrząsem okaże się niespodziewany gość, który nagle stanie na progu.

Oj, tak, oj tak nie ma to jak Święta w rodzinnej atmosferze i z rodziną w komplecie. Dla jednych błogosławieństwo, dla innych przekleństwo to pewne. Najważniejsze aby nie dać się zwariować, choć zbyt poważnie do wszystkiego też podchodzić nie można. I ta książka jest doskonałym tego przykładem, ponieważ nic tak nas nie obnaża jak wspólnie spędzony czas, zwłaszcza ten wbrew naszej woli…
Książka to wnikliwe studium rodziny z jej blaskami i cieniami, z odnajdywaniem ciepła i bliskości. Przybliża nam problem „ponownej nauki rozmowy”, zwłaszcza teraz gdy przez nowe technologie i pędzący do przodu świat tak bardzo potrafimy się od siebie oddalić.
To taki śmiech przez łzy, gdy próbujemy w jeden (w tym wypadku siedem dni) naprawić, zbudować coś na co pracuje się cały rok, całe lata, całe życie…

Powieść cudownie do refleksji świątecznych i powinna znaleźć się pod choinką z napisem „Dla całej rodziny” 🙂

 

HarperCollins

Dunkierka – Joshua Levine

Joshua Levine autor Dunkierki – urodził się na Bahamach i zanim został pisarzem był prawnikiem. Obecnie mieszka w Londynie. Napisał siedem książek, głównie o tematyce historycznej (wojennej). Napisał też wiele programów dla BBC. Ostatnio pełnił rolę konsultanta historycznego przy produkcji filmu Christophera Nolana pt. Dunkierka.

okładkowo
Od 27 maja do 4 czerwca 1940 roku alianci, w obawie przed potężną niemiecką ofensywą, ewakuowali z Dunkierki ponad 300 000 angielskich i francuskich żołnierzy.
Ta skomplikowana akcja militarna, którą Winston Churchil nazwał cudem, przeszła do legendy i stała się tematem najnowszego filmu Christophera Nolana. W bohaterów tamtych dni wcieliły się takie gwiazdy kina jak Kenneth Branagh, Tom Hardy, Cillian Murphy i Mark Rylance.
Dunkierka to dramatyczna opowieść o długich godzinach pod obstrzałem wroga, bez racji żywnościowych i amunicji, o niebezpiecznej przeprawie przeładowanymi łodziami, o bohaterstwie tych, którzy wspierali akcję z morza, lądu i powietrza. Bez ich poświęcenia losy wojny potoczyłyby się zupełnie inaczej.

Dunkierka jako nazwa geograficzna we Francji (miasto nad Morzem Północnym) była mi dobrze znana. Jednak w kontekście historycznym już mniej. W roku 1940 w Dunkierce rozpętało się piekło.
Wiadomo nie od dziś, że ktoś kto nie doświadczył na własnej skórze wojennej rzeczywistości, ten nie jest w stanie sobie wyobrazić jej okropności, zgrozy i zniszczeń jakie ze sobą niesie. I ja też nie próbowałam, choć filmy czy książki wojenne od czasu do czasu popełniam.

Powieść Levine’a jest niezwykła pod wieloma względami, choćby ujęciem z szerszej perspektywy całości tej operacji. Nie mówi tylko o tym co się tam w te czerwcowe dni działo, ale przedstawia też tło społeczne, polityczne itd.
To wszystko sprawia, że książkę czyta się jednym tchem i może być świetnym uzupełnieniem „suchych” lekcji historii. Jest patriotyzm, poświęcenie, przyjaźń ale też strach i cierpienie. To przejmująca, mądra i bardzo prawdziwa lektura.

Książka została wzbogacona zdjęciami (z Dunkierki i planu filmowego), a film jeszcze oczywiście muszę obejrzeć.

Wyd. HarperCollins

Biuro Podróży Samotnych Serc Kierunek: Chile – Katy Colins

Katy Colins to dziennikarka i blogerka, której seria Biuro podróży samotnych serc podbiła serca rzeszy czytelników. Zaś jej blog podróżniczy notwedordead.com cieszy się dużą popularnością. Niedawno ukazała się kolejna część: Biuro Podróży Samotnych Serc Kierunek: Chile. I po raz kolejny wyruszyłam z nią w podróż.

okładkowo
Georgia i Ben otrzymują zaskakującą propozycję: występ w reality show, w którym mogą wygrać duże pieniądze i zareklamować swoje Biuro Podróży Samotnych Serc. Muszą tylko jechać do Chile i – drobiazg! – pokonać kilka par uczestniczących w konkursie.
Georgia ma wątpliwości, czy jest gotowa wystawiać związek z Benem na widok publiczny. Ale przecież mogą potraktować ten wyjazd jako długo wyczekiwany wspólny urlop.
Czeka ich przygoda życia. Jednak na chilijskich pustkowiach i górskich szlakach ich związek zostanie poddany niejednej próbie.
Nareszcie, jest kolejna część mojej ulubionej serii 🙂 na lato w podróż, ale i w hamaku w ogródku, czy na kanapie… bo książki Katy Colins to cudowny relaks, bez względu na to gdzie jesteś.

 

 

Dwie pierwsze części rozbawiały do łez, ale trzecia to jedzie „po bandzie” jak to się mówi – jest jeszcze zabawniejsza! A dzieje się tu, oj dzieje…  Tarapaty gonią tarapaty a wszystko pogania urok osobisty głównej bohaterki i jej niezwykły talent do popadania w wyżej wymienione tarapaty. mam nadzieję, że ktoś w końcu zrobi filmy według tych książek.
Znów są przygody i cudna egzotyczna sceneria, a lekka narracja, sprawia że nie chce nam porzucać jej stron ani  na moment.
Relaks zapewniony (Y)

 

 

 Wyd. HarperCollins 

Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze – Gail Honeyman

 Gail Honeyman angielska pisarka (mieszka w Glasgow). Jej debiutancka pisana po godzinach powieść: Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze została wyróżniona Scottish Book Trust’s Next Chapter Award 2014.

okładkowo
Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze. Skończyła trzydzieści lat, jest filologiem klasycznym, ale pracuje w księgowości, oszczędzając każdego pensa. Nosi niezniszczalny bezrękawnik, ma stały harmonogram posiłków i niechętnie rozmawia z kolegami z pracy. Uwielbia zakupy w Tesco i swoją jedyną roślinę doniczkową.
Eleanor doskonale wie, jak przetrwać, ale nie wie, jak żyć. Nie brakuje jej niczego, z wyjątkiem… wszystkiego. Ludzie na ogół mają ją za wariatkę. Są jednak wyjątki – ci, którzy chcą jej pokazać, że życie może być lepsze, nie tylko „znośne”.

Ja lubię takie proste (rysowane) okładki, od razu chwytają mnie za serce, potem dopiero zwracam uwagę na opis, który albo zaskoczy, albo nie. W tym wypadku zaskoczyło od razu…
Książka niezwykła, ciekawa, a jednocześnie prosta i zaskakująca. Eleanor Oliphant  jest bez dwóch zdań jedną z moich najbardziej ulubionych postaci literackich. Za tę nijakość, za zwyczajność, za walkę jaką toczy zwłaszcza z samą sobą i za oryginalność, bezkompromisowość, której nie można jej odmówić, o nie… 🙂 pokochałam ją szczerze.

Pięknie w powieści został pokazany moment (początek) zmiany, po cichu i bez fajerwerków, od niby NIC nieznaczącego incydentu, a może ich splotu?

Nie zgodzę się do końca z „lekkością” książki, bo jest ona tylko pozorna i tak naprawdę niesie ze sobą mocne i ważne przemyślenia (na temat samotności, wyobcowania, ale też relacji rodzicielskich, przyjaźni).

Dość zaskakujące i nawet dramatyczne jak się okaże pod koniec lektury, gdy wszystko złożymy w całość…

Jest tu i śmiech i łzy i śmiech przez łzy i łzy przez łzy… Koniecznie!

 
Wyd. HarperCollins