Księga wysp ostatnich – Anna Klejzerowicz

Anny Klejzerowicz – pisarka, publicystka, fotograf, redaktor… oraz miłośniczka kotów. Autorka licznych artykułów z zakresu historii sztuki oraz zdjęć teatralnych i artystycznych; wieloletni współpracownik Teatru Atelier w Sopocie. Do tej pory miałam przyjemność czytać jej: CzarownicęList z powstania Zaginione miasto,  Księga wysp ostatnich jest  czwartą  znaną mi (jej) książką.

okładkowo
We współczesnym Gdańsku giną ludzie, a zabójstwa mają ścisły związek ze środowiskiem handlarzy oraz kolekcjonerów starych książek. Jaką rolę w tym krwawym teatrze odgrywa tajemniczy starodruk, zawierający dawno zaginioną treść jeszcze starszej księgi? Z jakiego powodu staje się zarzewiem pasma okrutnych zbrodni? Gdzie dotarła i co odkryła załoga pewnej legendarnej antycznej wyprawy morskiej na daleką Północ? Na te pytania musi znaleźć odpowiedź dziennikarz śledczy Emil Żądło wraz ze swoją partnerką, muzealniczą Martą Zabłocką. Bo nawet policja jest bezradna. My zadajmy sobie tymczasem inne pytanie: czy naszej parze detektywów uda się rozwikłać tę zagmatwaną intrygę? I… przeżyć?

Żądło „wbija się” po raz kolejny w zawiłą intrygę kryminalną. I to bardzo skutecznie, jak się przekonamy na końcu książki.

Zacznijmy od początku. Autorka to świetna kreatorka postaci literackich. Jej bohaterów nie da się nie lubić (no przynajmniej niektórych). Postacie krwiste i konkretne od razu przykuwają uwagę, a każda jest nietuzinkowa.
Świetny rys – tło historyczne i w tej książce ubarwia fabułę, czyniąc całość jeszcze ciekawszą. Muszę pochwalić też bardzo spójną szatę graficzną zarówno tego tytułu jak i całej serii.

Książka nie tylko dla miłośników sztuki i zagadek czy moli książkowych (jak ja).  Czyta się sprawnie, szybko i nade wszystko przyjemnie.

Niecierpliwie czekam już na kolejny tom przygód detektywa Żądło… Może teraz jakieś śledztwo na wakacjach, w końcu dziennikarz śledczy też musi czasem odpocząć 🙂

 

 Wyd. Replika 

Gra o wszystko – Molly Bloom

Cóż mogę powiedzieć o Molly Bloom? Poznając jej historię i kolejne nazwiska osób, które miała przyjemność poznać, przyznaję, że chętnie przejrzałabym skrzynkę kontaktów w jej telefonie.

okładkowo
Fascynująca historia kobiety, która poznała od podszewki podziemny świat hazardu.

Molly Bloom, dziewczyna z małego miasta w Kolorado, od dziecka marzyła o wielkim świecie. Pragnęła czerpać z życia pełnymi garściami, bez nakazów i ograniczeń. Dzięki pokerowi wspięła się wyżej, niż sięgała jej wyobraźnia. Organizowała nielegalne rozgrywki dla takich gwiazd Hollywood jak Leonardo di Caprio i Ben Affleck, poznała ludzi z pierwszych stron gazet – milionerów, sportowców i polityków. Zbiła fortunę, ale gdy uwierzyła, że już zawsze będzie się pławić w luksusie, trafiła na godnego siebie przeciwnika – Rząd Stanów Zjednoczonych. Zapomniała, że życie to też gra, często równie nieprzewidywalna jak poker. Dobra passa nie trwa wiecznie, a im wyższy szczyt zdobędziesz, tym boleśniejszy może być upadek na samo dno.

To historia, w którą ciężko uwierzyć. Dziewczyna z Kolorado, której życie toczyło się miedzy szkołą, domem i stokiem narciarskim, rozkręciła niezwykle prężną machinę hazardu, o której mówili wszyscy w „branży”. Znalazła sposób, by zarabiać i nie być zobowiązaną do odprowadzania podatków, co, rzecz jasna, nie mogło spodobać się władzom. Zwłaszcza, że jej zarobki można by porównać z budżetem niejednego miasteczka.

Książce można wiele zarzucić. Czytając ją, nie sposób nie zauważyć, że jej autorką nie jest zawodowy pisarz. Brak tu porównań, epitetów, zaskakujących zabiegów stylistycznych – ale nie o to chodzi w tej historii! Książka Molly Bloom jest do bólu prawdziwa! Dlatego na stronach książki czytelnik znajdzie nie zarysowaną akcję, ale opowieść „dobrej znajomej”, która opowiada historię swojego życia. Z całą pewnością opis walki, jaką Molly Bloom stoczyła z Rządem Stanów Zjednoczonych byłby równie ciekawy, jak opis powstawania jej imperium. Być może za jakiś czas stworzy kolejną książkę, w której o tym opowie.

Bohaterka to z całą pewnością niezwykle ambitna kobieta, to perfekcjonistka, która szybko się uczy i bez problemów łączy fakty. Już w dzieciństwie, gdy po operacji kręgosłupa nie tylko wróciła do sportu, ale dostała się do narodowej kadry narciarskiej, pokazała, że dla niej liczy się tylko zwycięstwo – od zawsze „grała o wszystko”. Jestem przekonana, że Molly jeszcze pokaże, na co ją stać i mocno trzymam za nią kciuki.

Wyd. HarperCollins

Astrofizyka dla zabieganych – Neil deGrasse Tyson

Neil deGrasse Tyson to astrofizyk amerykański. W swojej karierze był między innymi dyrektorem Hayden Planetarium przy American Museum of Natural History na Manhattanie. Prowadzi różne programy popularnonaukowe w TV. Z  ciekawostek – od jego nazwiska pochodzi nazwa planetoidy 13123 Tyson.

okładkowo
Jeżeli chcecie poznać przemawiające do wyobraźni, szybkie i konkretne odpowiedzi na te intrygujące i poszerzające horyzonty pytania, nie znajdziecie lepszego źródła niż książka napisana przez znanego amerykańskiego astrofizyka i bestsellerowego autora Neila deGrasse’a Tysona.

Dziś niewielu z nas ma czas na kontemplację kosmosu. Tyson dobrze o tym wie, więc sprowadza cały wszechświat na ziemię, pisząc o nim jasno i zwięźle, z iskrzącym się poczuciem humoru, w smakowitych rozdziałach, które możecie z łatwością pochłonąć w dowolnym czasie i miejscu waszego zajętego dnia.
Nieważne, czy właśnie czekacie na filiżankę porannej kawy, na przyjazd pociągu czy odlot samolotu – sięgnijcie po Astrofizykę dla zabieganych! Ta książka wyjaśni wam dokładnie to, czego potrzebujecie, by zyskać obeznanie z kosmosem i zacząć rozumieć treść pasjonujących naukowych doniesień: od Wielkiego Wybuchu po czarne dziury, od kwarków po mechanikę kwantową, od odkrywania planet do poszukiwania życia we wszechświecie – po jej lekturze żadne z tych zagadnień nie będzie wam obce!

Zmieścić cały kosmos w maleńkiej (ok. 200 stron) książeczce to jest dopiero coś. Do tego termin „astrofizyka” już sam w sobie jest dla mnie mega kosmiczny, no i zabiegana jestem wiec trzeba było po to sięgnąć.
Tyson postanowił w sposób”mega” zrozumiały przybliżyć nam tę trudną naukę i w bardzo dużym stopniu (w moim przypadku) to się udało.

Ale mimo „prostego” ujęcia, nie wszystko zrozumiałam… no cóż. Sam styl podania też bardzo mi się podobał, choć trzeba było momentami to i owo sprawdzić.
Do tego można ją czytać wyrywkowo – akcja na tym nie ucierpi, a i tak zawsze będzie ciekawie.

Warto sięgnąć po tę książkę i po przeczytaniu choć w marzeniach udać się na Marsa 🙂 albo przynajmniej kupić lunetę.

 Wyd. Insignis

Kindness Boomerang. 365 sposobów jak zmienić świat i siebie – Orly Wahba

Orly Wahba  jest amerykańską działaczką społeczną. Pracował też jako nauczycielka. W 2011 roku założyła organizację non-profit o nazwie Life Vest Inside, której celem jest globalna popularyzacja życzliwości. Kindness Boomerang jest jej pierwsza książką na naszym rynku, powstał też filmik po tym samym tytułem pokazujący jaki okazana innym dobroć zatacza koło i pewnego dnia niespodziewanie do nas wraca. Filmik miał ponad 27 milinów wyświetleń. na YouTube.

okładkowo
Oparta na kalendarzu książka, w której znajdziemy propozycję dobrego uczynku na każdy dzień roku. Pomysłom towarzyszą motywujące cytaty i przemyślenia autorki, która przekonuje, że codziennie, dzięki drobnym gestom, możemy zrobić coś dobrego dla środowiska, osób w naszym otoczeniu i – dla nas samych. Sam spróbuj wprawić w ruch dobro już dziś!

Książka napisana została w formie kalendarza w którym autorka dzieli się swoimi doświadczeniami i motywuje czytelników do okazywania innym dobra, na zasadzie efektu domina.

Teoretycznie jest to bardzo proste, prawda? W praktyce trudniej, bo jak mam zły humor czy wstałam lewa noga, to ani mi w głowie uśmiechać się do kogoś na ulicy itd…

Na każdej ze stron/ każdego dnia jest inna prawda, inne zadanie do wykonania. Mamy tu 12 rozdziałów (niczym 12 miesięcy), Do tego jest wiele bardzo inspirujących myśli. Są też prawdziwe historie z życia Orly Wahby.
Książka idealna na prezent dla każdego (także nas samych) no i co ważne nie trzeba jej czyta c po kolei, czy od deski do deski (choć akurat wart). Można otworzyć sobie losowo i zobaczyć na jakie ‚zadanie” trafiliśmy.

Uśmiechnijmy się więc dziś po całym tygodniu pracy, do osoby, która znajduje się akurat najbliżej nas! prawda, że fajnie?

 Wyd. Buchmann

Kobieta w oknie – A.J.Finn

A.J. Finn, pod tym pseudonimem kryje się całkiem przystojny młody pisarz, którego książka pt. Kobieta w oknie ma właśnie premierę. Ten debiut literacki został sprzedane do 40 krajów. To prawdziwy rekord popularności!
„W tym diabolicznie porywającym thrillerze nikt – i nic – nie jest tym, czym się wydaje!”

okładkowo
Czy zawsze można wierzyć własnym oczom? Anna Fox straciła wszystko: szczęśliwą rodzinę, pracę oraz zdrowie. Od miesięcy nie postawiła stopy za progiem domu. Całe dnie spędza w Internecie, przed telewizorem lub szpiegując sąsiadów za pomocą aparatu fotograficznego. Pozbawiona własnego życia coraz bardziej zaczyna przeżywać cudze… Najwięcej uwagi poświęca Russellom, rodzinie nowej w tej okolicy i tak podobnej do tej, którą jeszcze niedawno sama miała. Jednak pewnej nocy widzi coś, czego nie powinna oglądać. Jej świat się rozpada, a na jaw wychodzą szokujące sekrety. Co jest prawdą, a co zmyśleniem? Kto jest w niebezpieczeństwie, a kto panuje nad sytuacją?

Mocny debiut, świetnie poprowadzona inteligentna intryga. Zawikłana i zaplątana też jak trzeba. Znajdziemy sporo klimatycznych nawiązań do „kina noir”. W myśl zasady „im dalej w las, tym więcej drzew” tak i tu „im dalej w książkę tym mroczniej…”, a napięcie momentami naprawdę sięga zenitu.

Fabuła jest nieprzewidywalna, a tropy mylące. jest Thriller, sensacja i kryminał w jednym, do tego wszystko dzieje się w końcu na niewielkiej powierzchni metrażowej biorąc to dosłownie.

Podsumowując Kobieta w oknie jak już raz cię porwie, to trzyma w objęciach (i to mocno) aż do samego końca.  Ja czekam na kolejne książki tego autora.

 

 

 Wyd. W.A.B.

Żebro Adama – Antonio Manzini

Urodzony w 1964 roku w Rzymie Antonio Manzini zdaje się stawać człowiekiem renesansu. Aktor, scenarzysta, pisarz. Jego seria kryminałów o przygodach Rocco Sciavone zdobyła rzecze sympatyków na całym świecie, również w Polsce – gdzie autor osobiście promował ukazanie się drugiego,  tomu przygód Rocco. Manzini jest autorem, który nie boi się zabierać głosu w ważnych i trudnych tematach, takich jak przemoc domowa czy unikanie kar za popełnione czyny przez prominentów.

Okładkowo:
Martwa kobieta zostaje odnaleziona przez gosposię w ciemnym pokoju swojego mieszkania – wisi na sznurze podczepionym do żyrandola. Całe mieszkanie nosi ślady włamania. Zniknęło też złoto. Czy to nieudana napaść rabunkowa? Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się oczywiste, jednak Rocco ma wątpliwości…

To druga sprawa Rocco Schiavone, który sześć miesięcy wcześniej rozpoczął pracę w Aoście, dokąd został karnie zesłany z Rzymu. Choć wolałby chronić swoje clarksy przed śniegiem i zajmować się romansami, zamiast pakować się w kolejne śledztwo, to przecież jest w swoim żywiole tylko wtedy, gdy rozwiązuje kryminalne zagadki. Właśnie w tym jest najlepszy.

Jeśli ktoś po przeczytaniu pierwszego tomu przygód Sciavone nie zapałał do niego sympatią, z pewnością zrobi to, poznając jego dalsze losy. Manzini stworzył bohatera złośliwego, trudnego do wytrzymania, denerwującego i irytującego, którego nie da się nie polubić – nawet więcej – którego nie sposób nie podziwiać i nie uwielbiać. Myślę, że w chwili, w której autor zdradza czytelnikom powód karnego zesłania wicekwestora z Rzymu, nie znajdzie się nikt, kto nie powie: może i kara jest surowa, ale warto ją ponieść nawet kolejny raz.

Tytuł „Żebro Adama” nie bez powodu kojarzy się z Pismem Świętym i opisem stworzenia kobiety. Tym sugestywnym tytułem Manzini już na wstępie oznajmia czytelnikowi, że bohaterem jego historii będzie „żebro Adama”: zarówno kobieta – konkretna kobieta wywodząca się z żebra konkretnego „Adama”, jak i małżeństwo owego „Adama” i jego „Ewy”. Sciavone musi rozwikłać sprawę tajemniczej śmierci kobiety – śmierci, w której wszystko pozornie układa się w proste rozwiązanie, ale… jak to zwykle bywa – gdy jest za prosto, prawda jest zupełnie inna.

Autor zabiera czytelnika w wyprawę po współczesnych Włoszech, choć obraz przedstawiony w powieści jest tak uniwersalny i brzmi znajomo, że z powodzeniem można go przenieść nad Wisłę. Wyprawa ta to podróż po świecie, w którym to, co słuszne, nie zawsze jest tym, co sprawiedliwe a to, co uczciwe, nie zawsze łączy się z prawdą.

Podobno autora dobrego kryminału poznaje się po tym, czy potrafi kolejny raz zaskoczyć swego czytelnika. Manzini zaskoczył mnie już dwukrotnie i z niecierpliwością czekam, by sprawdzić, czy uda mu się to trzeci raz.

 Wyd. MUZA

 

Fashion Victim – Corrie Jackson

Corrie Jackson – to autorka powieści Young Adult. Wcześniej pracowała w czołowej agencji reklamowej. Ukończyła studia licencjackie i magisterskie z filologii angielskiej, a także kurs kreatywnego pisania na Splanding University. Jest członkinią Stowarzyszenia Pisarzy i Ilustratorów Książek dla Dzieci. Mieszka w San Francisco. Fashion Victim to jej pierwsza książka na naszym rynku.

okładkowo
Fashion Victim to świetny kryminał autorstwa Corrie Jackson, którego akcja rozgrywa się w świecie…i światku mody. W tej książce znajdziemy wszystko, czego wymaga ten gatunek: przemyślaną i ciekawą fabułę, wyraziste postaci oraz atmosferę tajemnicy i zbliżającego się niebezpieczeństwa. Zagadka zbrodni jest równie ciekawa jak to, do kogo ze świata popkultury nawiązuje autorka, która wplotła w kryminalną historię znajomo wyglądające wątki.

Hmmm… ja i moda, no cóż może nie jesteśmy ostatnio zbytnio zaprzyjaźnione, bardziej mi po drodze z „wygodą”. Ale książka Fashion Victim, zwróciła moją uwagę najpierw ciekawą, dynamiczną okładką, a potem już i samym opisem. Jak na debiut (a ja bardzo lubię debiuty) powieść Corrie Jackson prezentuje się całkiem dobrze. Historia poprowadzona umiejętnie z dynamicznie rozwijającą się akcją. Całość mimo, że dość nieprzewidywalna, to nie sprawia wrażenia chaosu, po prostu autorka umiejętnie myli tropy i za to też duży plus.

To bardzo dobra lektura na zimowe wieczory np. po szusowaniem na stoku, przy kubku dobrego grzańca… Zakończenie ciekawe i otwarte na kontynuację. No to czekamy…

 

 

 Wyd. W.A.B.

Żyj lagom. Szwedzka sztuka życia w harmonii. – Anna Brones

Anna Brones to niezależna pisarka, pisze głównie o jedzeniu, jeździe na rowerze i kulturze. W moje ręce na przełomie roku trafiła książka pt. Żyj lagom. Szwedzka sztuka życia w harmonii. w której z miejsca się zakochałam z wielu powodów, choć głównym jest chyba moje wiejskie pochodzenie i tęsknota za prostszym i spokojniejszym życiem.

Okładkowo
„Żyj lagom. Szwedzka sztuka życia w harmonii” stanowi praktyczny przewodnik po stylu życia opartym na szwedzkiej filozofii lagom.

Sformułowanie „zrównoważony rozwój” może się odnosić się do każdego aspektu naszego życia. Kiedy żyjemy pod dyktat skrajności, wówczas łatwo przesadzić w jedną bądź drugą stronę, wyczerpać się i pozbawić źródeł energii. Zrównoważony styl życia to taki, który uwzględnia nasze zdrowie, zarówno psychiczne, jak i fizyczne. Jeździmy zbyt szybko, jemy za dużo, pracujemy zbyt ciężko, jesteśmy zanadto zestresowani. Musimy zwolnić, dogonić samych siebie. Musimy odnaleźć równowagę pomiędzy wszystkimi aspektami życia: zdrowiem, pracą, rodziną, gospodarnością, środowiskiem (…)

Lagom – to inaczej umiar, harmonia, równowaga… kto za tym podskórnie, podświadomie nie tęskni , niech pierwszy rzuci kamieniem 🙂
Odkąd sięgnę pamięcią to Szwedzi zawsze wiedzieli co dobre, kraj ten jawił się jako oaza dobrobytu, do której to nie jeden chciał dotrzeć, czasami nawet na materacu przez Bałtyk.
Tam wszystko wydaje się być bardziej poukładane (w szeroko pojętym znaczeniu i na wielu polach) niż  w wielu innych miejscach.

Jak wspomniałam książka urzekła mnie już samym wydaniem: niewielki format w twardych okładkach z pięknymi zdjęciami w środku, graficznie cudnie.

Znajdziemy tu sporo ciekawostek oraz praktycznych porad, które sama intuicyjnie wdrażałam od lat, ciekawe przepisy (naleśniki muminków – to moje określenie szwedzkich naleśników).

No i ta tęsknota za tym co proste, zawsze może być ciut łatwiejsza jeśli się sięgnie po Żyj  lagom i choć część z zwartych w niej rzeczy po prostu wdroży w codzienność.  Warto sięgnąć w głąb siebie aby powrócić do prostoty, odzyskać równowagę, poczuć silniejszy związek z naturą, po prostu…

Po książkę sięgnę na pewno jeszcze nie raz.

 Wyd. Edipresse

Saga. Czyli filiżanka, której nie ma. – Cezary Harasimowicz

Cezary Harasimowicz to znany polski scenarzysta, aktor, dramaturg i pisarz. Jest jednym z najlepszych polskich scenarzystów, którego twórczość skupia się na najgorętszych tematach i problemach nękających współczesny świat. Jego film „300 mil do nieba” – został uhonorowany w 1989 roku Nagrodą Europejskiej Akademii Filmowej. Dzięki nagrodzie w konkursie Hartley-Merrill Harasimowicz brał udział w warsztatach Roberta Redforda w Sundance Institute, gdzie jego skrypt uznano za najlepszy i podkreślano wybitne walory humanistyczne tekstu. Saga. Czyli filiżanka, której niema. jest książka o jego rodzinie.

okladkowo
To coś, co każdy z nas chciałby wreszcie zrobić. Usiąść i spisać rodzinną historię. Cezary Harasimowicz wybrał się w taką podróż. Zebrał wspomnienia przodków, obejrzał stare fotografie i wydobył na kartach książki zapomnianą rzeczywistość.

„Saga czyli filiżanka, której nie ma” to niezwykły portret rodziny i niejednokrotnie zabawna opowieść, w której obraz dawnej wielonarodowej Polski ukazuje się przed oczami czytelnika i na moment odżywa. Harasimowicz zagląda do pamiętników dziadka i zapisków matki. Czerpie z rodzinnych anegdot, poznaje gorące romanse, a dzięki wycinkom z ówczesnej prasy przywołuje świat, w którym równolegle toczy się wielka historia i życie zwykłych ludzi.

Książka jest opowieścią o rodzinie, życiu, walce, polskości, tradycji, rodzinie… o senesie tego wszystkiego co w nas i w okół nas. Książka wzruszająca i pięknie napisana. Zanurzamy się we wspomnienia, które snuje autor i oddajemy się im bez reszty.  Pojawia się wiele życiowych refleksji, takich słodko-gorzkich, a momentami też bardzo bolesnych.

Saga… to swoista podróż w czasie, która pomaga ocalić od zapomnienia na samych… A historie tu spisane sprawiają, ze zaczynamy się zastawiać nad losami własnych rodzin. Ja przypomniałam sobie losy moich pradziadków ze strony taty (prababcia z okolic Pińska), pradziadek z Podlasia.

 

 Wyd. W.A.B.

Marzena M – Agnieszka Jeż, Paulina Płatkowska

Agnieszka Jeż  jest absolwentką filologii polskiej i bałtyckiej na Uniwersytecie Warszawskim, od lat w branży wydawniczej. Prywatnie mama Kaliny, Jeremiego i Jagody, żona Andrzeja. Natomiast PaulIna Płatkowska ukończyła Teorię Literatury, Teatru i Filmu na Uniwersytecie Łódzkim; pracuje w branży. Prywatnie mama Zosi i Tereski, partnerka Waldka.
Marzena M – to wspólny (nie pierwszy zresztą) tytuł obu Pań.

okladkowo
Gdyby tę historię opowiedzieć na smutno, wyszedłby dramat – a może nawet sypnęłyby się trupy? Konkretnie jeden trup.
Na szczęście JEST HUMOR. Włóżmy więc RÓŻOWE OKULARY i spójrzmy przez nie na historię Marzeny M.

Marzena jest zadbaną, zaradną czterdziestką plus. Wiedzie uporządkowane życie, ma męża, córkę, ciepły kontakt z matką, pracę i przyjaciółki. Owszem, są drobne niepowodzenia – ot, całkowity brak seksu, mąż nierób czy pewne niedomagania finansowe – lecz przecież nie można mieć wszystkiego…

Pewnego dnia, z pozoru takiego jak wszystkie, Marzena dokonuje pierwszego odkrycia – za którym, prawem serii, podąża cała sfora następnych.
A to w jej małżeńskim łożu ni stąd ni zowąd znajdują się koronkowe stringi, a to mąż wraca z artystycznych przedsięwzięć z uszminkowanym pośladkiem, a to ona sama odkrywa takie oblicza seksualności, jakich nigdy dotąd nie zaznała, a to wreszcie stawia sobie arcyważne pytanie: czy ja lubię swoje życie? Czy już niczego więcej od niego nie chcę?

Rzecz napisana jak zawsze przez te panie z humorem i lekkością. Jest dobrą lekturą na odpoczynek po stresującym dniu, z lampką wina lub czymś innym… Daje słuszną porcję relaksu a przy tym bawi.

Autorki podkreślają tu mocno, że życie  nie jest bajką ale wszystko (zwłaszcza to co najlepsze jeśli dotąd nas nie spotkało) może zdarzyć – zwłaszcza po czterdziestce!

Ponownie chętnie sięgnęłam po książkę tego tandemu i na pewno nie był to ostatni raz. Taki łyk optymizmu (może i naiwnego momentami) naprawdę jest potrzebny każdemu od czasu do czasu.

 

 Wyd. Edipresse