Szorstkie wino – Jean-Claude Carrière

Jean-Claude Carrière to znany francuski scenarzysta filmowy, pisarz, eseista, tłumacz i dramaturg. Pisał scenariusze do filmów m.in. Bunuela, Formana, czy Wajdy. „Szorstkie wino” na polskim rynku ukazało się w 2017 roku i jest jedną z ok. dziesięciu książek pisarza.

okładkowo
W listopadzie winiarze zlewali nowe wino. Były to czasy, kiedy każdy winiarz wyrabiał inne. Wieczorami zapraszali się wzajemnie do domów i próbowali swoje wina, pogryzając pierwsze w sezonie kasztany. Takie wino nazywano „szorstkim”. Nie do końca sfermentowane, miało w sobie jeszcze jakieś dziecinne nieokrzesanie, nieco chropowatą piankę, meszek, pod językiem zostawiało coś, co nie miało długo przetrwać, coś niewykończonego, przemijającego, jakby ten winny noworodek krył się jeszcze przez chwilę przed zgiełkiem świata. Tak też mówiono o pączkach winorośli, które przychodziły na świat pokryte puszkiem i traciły go na upalnym słońcu. Jeszcze dziś mówimy, że źrebaka trzeba odwłosić, czyli odebrać go matce, nauczyć żyć. To na pamiątkę tego szorstkiego wina i młodego chłopca, który je próbował maczając w nim wargi, napisana została ta książka.

Jakie jest szorstkie wino, wg. autora to „nie do końca sfermentowane, miało w sobie jeszcze jakieś dziecinne nieokrzesanie, nieco chropowatą piankę, meszek, pod językiem zostawiało coś, co nie miało długo przetrwać, coś niewykończonego, przemijającego, jakby ten winny noworodek krył się jeszcze przez chwilę przed zgiełkiem świata”.

I taka jest w treści ta książka, jak „szorstkie wino” – nie tyle w warsztacie co w tym co na swoich stronicach niesie. Autor wyczarował tu zarówno opowieść rodzinną, jak też historyczną, chropowatą, delikatną i niezwykle smakowitą.

Książka zaprasza, ba ona wręcz zmusza nas do zatrzymania się (choćby na chwilę) i refleksji. Pradziadek autora, dziadek oraz ojciec – wszyscy żyli w tym samym rejonie Francji, pracowali i hołdowali takiemu samemu stylowi życia. W podobny sposób „przygotowywali do życia ” też samego Carrièra. Niestety w czasie dorastania pisarza, świat „mocno przyśpieszył” i o tym m.in. również pisze artysta.

Wszystko mamy podane bardzo ładnym i przystępnym językiem, bez zbędnych opisów. Nic tylko brać i smakować niczym wino… szorstkie wino.

illustration
Wyd. Drzewo Babel

Kobiety z Vardø – Kiran Millwood Hargrave

Kiran Millwood Hargrave to poetka i pisarka. Jest absolwentkś Cambridge i Oxford. Zadebiutowała w 2016 roku „Dziewczynką z atramentu i gwiazd”, która przyniosła Kiran nagrodę Waterstones Children’s Book Prize oraz British Book Awards. W 2020 roku ukazała się jej pierwsza powieść dla powieść dla dorosłego czytelnika. Mieszka w Oxfordzie z mężem, artystą Tomem de Frestonem.

okładkowo
Zima, rok 1617. Morze zabiera ze sobą czterdziestu rybaków z Vardø – wszystkich mężczyzn z osady. Maren wie, że od tej chwili kobiety mogą liczyć tylko na siebie. Wraz z innymi mieszkankami wyspy bierze się do ciężkiej pracy, od której zależy ich przetrwanie. (…) Wkrótce przyjdzie im walczyć z czymś jeszcze. Sława komisarza Absaloma Corneta, wytrawnego tropiciela zła i bezbożności, bezlitosnego łowcy czarownic, wyprzedza jego przybycie na wyspę. Niewiele trzeba, żeby zostać posądzoną o czary. Czy godzi się, by kobiety same dbały o swój byt? Czy mogą mieć inne zdanie niż mężczyźni? 
Kobiety z Vardø to oparta na prawdziwych wydarzeniach opowieść o mieszkankach maleńkiej wyspy na północy Norwegii, gdzie 91 osób zostało spalonych na stosie za czary i obcowanie z szatanem, gdzie mężczyźni urządzili polowanie na kobiety, a największym i najczęściej jedynym grzechem było posiadanie własnego zdania i silnego charakteru.

Kobiety z Vardo to wyróżniająca się powieść, która choć opowiada o wydarzeniach sprzed kilku stuleci, jest jednocześnie niesamowicie aktualna. Klimatyczna i prosta ma nieodparty urok i jest bardzo uniwersalna. Na kartach tej powieści m.in. toczy się odwieczna walka dobra ze złem, czy konflikt między twardymi narzuconymi zasadami a tradycyjnymi zwyczajami mieszkańców wyspy.

Ciekawie czyta się też o warunkach życia w tamtych czasach i społeczności (ubiory, kuchnia, krajobrazy itp.), wszystko zostało dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, co ma niebagatelny wpływ na dramaturgię powieści i budowanie napięcia. 
Do tego samo „polowanie na czarownice” nie jest znów tak odległe jakby nam się wydawało.

Mądra i głęboka proza ku rozmyślaniom i przestrodze. Koniecznie.


Wyd. Znak Literanova

Księga bezimiennej akuszerki – Meg Elison

Meg Elison – to amerykańska pisarka i publicystka feministyczna. Współpracowała m.in. z czasopismami: „Fantasy & Science-fiction”, „Terraform”, „Catapult”. Jest także laureatką Nagrody im. Philipa K. Dicka w kategorii science fiction.

okładkowo
Kiedy zasypiała, świat był skazany na zagładę. Gdy się obudziła, był już martwy. Przetrwanie apokalipsy to jednak dopiero początek.
Na skutek tajemniczej gorączki na całym świecie umiera bardzo wielu mężczyzn oraz niemal wszystkie kobiety i dzieci. Ciąża i poród oznaczają wyrok śmierci – zarówno dla matki, jak i dla dziecka. Samotna położna brnie przez cmentarzysko, jakim stał się świat, usiłując znaleźć dla siebie miejsce w nowej, groźnej rzeczywistości. Filary cywilizacji runęły, została tylko brutalna siła i ci, którzy ją mają. Pozostałe przy życiu kobiety są prześladowane przez bandy mężczyzn, którzy je chwytają, trzymają w łańcuchach, używają ich i nimi handlują. Żeby zachować wolność, położna przebiera się za mężczyznę i unika ludzi. Wkrótce odkrywa jednak, że jej zadanie nie ogranicza się do chronienia smutnej namiastki własnej niezależności. Jeśli ludzkość ma się odrodzić, będzie potrzebowała akuszerki.

Jakie czasy to i takie lektury u mnie (no przynajmniej częściowo) więc wszystkie dobre książki traktujące o postapo, czytam. „Księga bezimiennej akuszerki” zdecydowanie wybija się na tle tego typu pozycji (napisana cztery lata temu) ale jakże aktualna – niestety.

To zaskakująca i wbijająca w fotel dramatyczna lektura. Wzbudza niesamowite emocje i zmusza do refleksji nad całą ludzkością – o wszystkim co wiąże się z wolą przetrwania, instynktem macierzyńskim, jak też tymi najniższymi instynktami… 

 Bohaterka, próbuje za wszelką cenę przetrwać i chwyta się przeróżnych sposobów, by się udało, niekiedy bardzo dramatycznych.  

Jest to pierwsza część trylogii „Droga donikąd”, a ja już niecierpliwie czekam na kolejne, które mam nadzieję zostaną wydane niebawem. 

Wyd. Rebis

Śląski Kopciuszek – Gabriela Anna Kańtor

Gabriela Anna Kańtor pochodzi ze Śląska. Jest autorką pięciu książek, których akcja osadzana jest głównie na tym terenie, choć też np. na Polesiu. Autorka z wykształcenia jest pedagogiem oraz terapeutą psychologicznym ale od zawsze chciała pisać książki. Jej zainteresowanie śląskością przejawia się też w sferze działalności społecznej. Natomiast moja pierwsza jej książka to „Śląski Kopciuszek”. 

okładkowo
Wszyscy lubimy historie o Pięknej i Bestii, o Dzwonniku z Notre-Dame i o Kopciuszku – w których dobro zwycięża. Jednak wiemy doskonale, że to po prostu baśnie. W życiu Joanny Gryzik baśń wydarzyła się naprawdę. Tyle tylko, że w tej niesamowitej historii to Kopciuszek przyniósł złoty pantofelek księciu, a nie odwrotnie. (…) Książka opowiada o spotkaniu dwóch osób; właśnie Joanny – „Śląskiego Kopciuszka”- ubogiej sieroty z kopalnianych slamsów i magnata przemysłowego, słynnego self-made mana, który w latach 1801-1848 dorobił się majątku szacowanego na 2 miliony talarów. Opowieść o tym, jak od owego przypadkowego spotkania zmieniło się ich życie – jest gotowym scenariuszem na ekscytujący film! Dla Czytelników będzie to niezapomniana lektura. 

Któż z nas nie lubi bajek albo historii które choć nieprawdopodobne, to się zdarzają. Tak jest właśnie z historią Śląskiego Kopciuszka, którą opisuje autorka, wplatając jednocześnie w tę opowieść wiele arcyciekawych faktów z historii samego Śląska, jak i anegdot na temat sławnych ludzi.

Powieść mami, wabi i zachwyca, w ogóle w pisarstwie Kańtor jest coś uwodzicielskiego. Pisarka snuje opowieść niczym baśń, którą czytający pochłania strona za stroną z coraz większą ciekawością.  
Jest o niezwykłej przyjaźni dwóch osób, które normalnie nie powinny nawet się spotkać, czy minąć na ulicy, a jednak… 

Książka wspaniale bawi i cudownie wzrusza, jedno jest pewne, sięgnę po resztę książek tej Pani.

SlaskiKopciuszek
Wyd. MG

Rok zająca – Arto Paasilinna

Arto Paasilinna nieżyjący już pisarz i dziennikarz, autor trzydziestu pięciu powieści. Pochodził ze średniozamożnej rodziny, co nie przeszkodziło jego rodzicom wychować kilka znanych osób. Jego bracia Mauri i Erno również byli pisarzami. Po wydaniu trzeciej książki pt. „Rok zająca” (1975), autor porzucił dotychczasową pracę w gazecie i całkowicie poświęcił się pisarstwu. Od tamtego momentu publikował mniej więcej jedną powieść rocznie. Książki Paasilinny tłumaczono m.in. na angielski, niemiecki, koreański, włoski, francuski, słoweński, czeski i polski.

okładkowo
Kaarlo Vatanen, zmęczony i sfrustrowany dotychczasowym życiem dziennikarz z poczytnej helsińskiej gazety, w drodze powrotnej z delegacji ratuje potrąconego zająca. Od tej chwili wszystko się zmienia: Vatanen postanawia rzucić pracę, żonę i cały wątpliwy blichtr miejskiego życia, by wraz z zającem ruszyć w pełną przygód podróż po dzikich ostępach północnej Finlandii.
Niegdysiejszy redaktor sypia odtąd pod gołym niebem, kąpie się w rzece, zarabia na chleb jako drwal albo budowniczy, od czasu do czasu gasi wielkie pożary, a nawet wywołuje skandale dyplomatyczne. Poznaje rozmaitych ludzi – dobrodusznych pijaczków i ekscentrycznych dziwaków, wiejskich twardzieli i piękne kobiety – ale największa zażyłość łączy go z zającem, dla którego Vatanen jest gotów zrobić bardzo, bardzo wiele…(…) szalona powieść łotrzykowska, obfitująca w absurdalne zwroty akcji i gagi rodem z komedii slapstickowej. Przetłumaczona na kilkadziesiąt języków, wielokrotnie filmowana książka Paasilinny stała się międzynarodowym bestsellerem i utrzymuje ten status do dziś.

Chyba nikt tak jak Finowie (no może jeszcze Czesi) nie potrafi trafniej ująć ważnych tematów życiowych na niewielkiej ilości stronic. Do tego nie zanudzić, nie zdołować, ale rozbawić zmuszając jednocześnie człowieka do refleksji. 
Paasilinna genialnie pochyla się nad pustką ale i pustotą, a także nad tak częstą bezsensownością bytu współczesnego człowieka. Zając jest tylko symbolem w tym wszystkim, co podczas czytania samo się objawi czytającemu.
Jestem jak zawsze oczarowana jego książkami. Mamy mnóstwo spostrzeżeń o ludziach ale i o zwierzętach (nawet ptakach). Jest wiele o szczęściu za którym gonimy, a które nie zawsze przecież jest namacalne – materialne.  

Doczekałam się po latach kolejnej książki tego autora i teraz mam nadzieję, że pozostałe (ponad trzydzieści kilka) też zostanie wkrótce wydane.


Wyd. Książkowe Klimaty





Ślepy tunel – Tove Alsterdal

Tove Alsterdal to urodzona w 1960 roku w Malmö szwedzka pisarka, która zanim zaczęła pisać pracowała jako dramaturg i dziennikarz. Literacko zadebiutowała w 2009 roku. Mieszka w Sztokholmie. Na naszym rynku ukazały się jej autorstwa: „Weź mnie za rękę”, „Grobowiec z ciszy”, „Kobiety na plaży” i najnowsza pt. „Ślepy tunel”.

okładkowo
Małżeństwo Sonji i Daniela wisi na włosku. Para postanawia dać sobie ostatnią szansę i spełnić swoje największe marzenie – zostawić Szwecję dla własnej winnicy w czeskich Sudetach. Nowy dom nie wita ich jednak z otwartymi ramionami – Danielem nieustannie targają huśtawki nastrojów, a Sonja nawiązuje kilka tajemniczych znajomości…
Pewnej nocy małżeństwo odnajduje w podziemiach winnicy ukryty tunel, a w nim – zmumifikowane ciało dziecka z czasów II wojny światowej. Miejscowe służby nie mają jednak zamiaru badać tej sprawy. Gdy jedna z nowych koleżanek Sonji zostaje znaleziona martwa na terenie winnicy, bohaterowie zdają sobie sprawę, że trafili na mroczne sekrety, które nigdy nie powinny wyjść na jaw…

To moje trzeci lub czwarte spotkanie z prozą Tove Alsterdal i tak jak poprzednie równie zaskakujące i udane. „Ślepy tunel” zaskakuje nie tylko ujęciem tematu – problematyką, ale i prowadzeniem fabuły, a najmocniej chyba samym zakończeniem. Nie jest to tez klasyczny thriller.

Powieść fabularnie jest dość wolna, jej kolejne odsłony postępują niespiesznie, jednak wzbogacone bogatym tłem historycznym pozwalają na lepszy odbiór książki.
Styl autorki jest specyficzny, dlatego nie każdemu może się spodobać, jednak od pierwszej książki nie zaniża ona poziomu pisarskiego, a każdy tytuł porusza inną społeczną, czy historyczna (lub taką i taką) problematykę.
W tej najnowszej książce Alsterdal bohaterowie w sumie nie są tak istotni jak poruszane sprawy. O dziwo nie odczułam z tego powodu jakiegoś większego dyskomfortu, czyli jednak można i tak.
Zmuszona do zadumy, poszukałam więcej informacji o wydarzeniach historycznych – niby nie tak odległych, a jednak dla mnie do tej pory praktycznie nieznanych.

To kawał dobrej prozy, czekam na kolejne książki autorki. 

Wyd. Sonia Draga

Szczęście pod stopami – Renata L. Górska

Renata L. Górska, której książki znam i czytam od wielu lat pojawiła się na naszym rynku wydawniczym z kolejna książką pt. Szczęście pod stopami.  Do tej pory jej autorstwa ukazały się: Cztery pory lataZa plecami anioła, Błędne siostry, Przyciąganie niebieskie, Historia kotem się toczy oraz Gdy ucicha ocean
O swoim pisaniu mówi niezmiennie: Piszę, ponieważ jednego życia mi mało? Możliwe. Renata oznacza bowiem odrodzona, urodzona na nowo. 

okładkowo
Troje pod jednym dachem: nie matka, nie ojciec i nie ich córka. Czy taki układ ma szansę się sprawdzić? Monika opiekuje się dzieckiem swojej siostry i choć jednocześnie wciąż ma nadzieję na założenie własnej rodziny, wydaje się szczęśliwa i spełniona. Kiedy przewrotny los stawia na jej drodze mężczyznę, który burzy jej spokój – nie zamierza na to pozwolić i dać się ponieść emocjom. Zwłaszcza że od pierwszej chwili jest świadoma jego specyficznych zainteresowań; przecież między innymi właśnie z tego powodu zdecydowała się wynająć mu pokój… Powieść z tajemnicą w tle, w której nic nie jest takie, jak się początkowo wydaje.


Podobnie jak w poprzednich powieściach autorka i tutaj stworzyła wspaniały klimat, który chwyta za serce i „masuje” duszę, jednocześnie zmuszając do refleksji. Podczas lektury zastanowimy się nie raz i nie dwa nad sobą, innymi, czy relacjami w których tkwimy – na które często się godzimy.

„Szczęście pod stopami” wciąga powoli ale skutecznie, sprawiając, że chcemy więcej i więcej (dobrze, że ma tyle stron :-).
Postacie wiarygodnie nakreślone – nie za ckliwe, ani zbyt papierowe – za co od lat cenię autorkę.

Subtelne i właściwe autorce poczucie humoru, sprawia, że czytanie jej powieści zawsze jest niesamowitą przygodą. 

Jak zawsze po zakończeniu mało mi i chciałabym więcej. Czyli już czekam niecierpliwie. 

Wyd. REPLIKA

Siła wieku – Carl Honore

Carl Honoré – to dziennikarz i publicysta, laureat wielu nagród. Po ukończeniu studiów pracował z dziećmi ulicy w Brazylii. Jest jednym z twórców ruchu Slow i jego rzecznikiem na całym świecie. Zadebiutował „Pochwałą powolności”, w której zajął się przymusem pośpiechu. „Pod presją została” natomiast została przetłumaczona na ponad 30 języków. Autor mieszka w Londynie z żoną i dwójką dzieci.

okładkowo
W epoce długowieczności możemy jednak starzeć się lepiej niż nasi przodkowie. Carl Honoré jeździ po świecie i rozmawia z pionierami zmian w myśleniu o starości. Przygląda się kulturowym, medycznym i technologicznym trendom, które pomogą nam w pełni korzystać z dłuższego życia. Pokazuje, że czas skończyć z uprzedzeniami i stereotypami na temat różnych grup wiekowych. Porzućmy schemat, który każe nam uczyć się za młodu, pracować w średnim wieku, a odpoczywać na stare lata. Nauka, praca, odpoczynek, troska o innych, wolontariat, zabawa i kreatywność mogą być integralną częścią naszego życia na każdym jego etapie. (…) To ważna, inspirująca lektura i drogowskaz dla tych, którzy w bagażu lat chcieliby widzieć błogosławieństwo, a nie balast.

Carl Honore w swej najnowszej książce pochyla się nad starością, dlatego w przeczytamy tu m.in. o lęku, który budzi w nas wszystko co związane jest ze starzeniem się. Z drugiej strony poznamy też wiele przykładów dotyczących tego jak ją (choć trochę) oswoić 🙂 I że „starość” wcale nie jest taka straszna jak się ją maluje… a wręcz przeciwnie – może przynieść jeszcze wiele zachwytów oraz zaskoczeń w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu. 

Na szczęście świat swoje zapatrywanie na starość powoli zmienia, a to bardzo dobry znak.

Przykłady osób, które w późniejszym wieku nauczyły się pływać, grać na instrumentach, czy powrócić do pasji z dzieciństwa dają pozytywnego kopa i tylko utwierdzają nas „młodych” czytelników w tym, że na nic nigdy nie jest za późno, a prawdziwa siła tkwi w wieku (y)

To co ja zawsze chciałam nauczyć się grać na saksofonie a Wy?

Wyd. Drzewo Babel.

Bodaj Budka – Natałka Babina

Natalka Babina (ur. 1966) białoruska dziennikarka i pisarka ukraińskiego pochodzenia. Urodziła się jako Natalla Dyńko we wsi Zakazanka. Wychowana na pograniczu kultur – białoruskiej, ukraińskiej i polskiej. Napisała trzy książki: zbiór opowiadań Krywi nie pawidna być widna, powieść Miasto ryb oraz najnowszą pt „Bodaj Budka”. Mieszka w Mińsku, pisze po białorusku i ukraińsku. Ma troje dzieci. W reportażu z podróży po Polsce, wyraziła opinię o Podlasiu:”Po drodze z Lublina do Białegostoku przejeżdżasz jakąś granicę – i rozumiesz: a oto i w Polsce zaczyna się moje!

okładkowo
Nikt tak jak Natałka Babina nie łączy sielskości białoruskiej wsi ze złem, które czai się w ukryciu …
Ktoś cichy milczy w ciemności… Strach wyjść z domu, strach w domu pozostać… Wśród lasów i mokradeł czai się zło, obce, nieznane… A może nie, może właśnie znane, może takie, które zawsze było obok i które sami sprowadziliśmy naszym codziennym zaniedbaniem, naszą bylejakością, tumiwisizmem… Otworzyliśmy przed nim wrota i z głębokim ukłonem zaprosiliśmy do siebie…W swej najnowszej książce Natałka Babina stawia okrutną diagnozę naszemu zakątkowi Europy. Przestrzega przed tym, co się może stać z ludźmi, którzy tracą własną tożsamość, przestają czuć wibrację i rytm swojej ziemi. „Bodaj Budka” to powieść, której akcja rozgrywa się trochę na wschód od nas, za pilnie strzeżoną granicą, ale na tyle blisko, że my też powinniśmy wytężyć wzrok i słuch…

Babina szarżuje bez dwóch zdań i jak się okazuje nie na darmo czekałam dziesięć lat na jej kolejna powieść. Książka ponownie brawurowa, dziejąca się tu i teraz choć z posmakiem fantastyczno-sensacyjno-obyczajowo-horrorowym – do którego (mimo całej mojej sympatii dla jej prozy) musiałam się przyzwyczaić… Było warto! 
Mamy tutaj gorzką refleksję dotycząca współczesnego społeczeństwa i jego kondycji wewnętrznej, ale też obraz niebezpiecznych zmian jakie zachodzą na świecie (wątek historyczny).

Powieść jest o tyle specyficzna, że trudno ją jednoznacznie określić, każdy czytający może dostrzec w niej coś innego, ważnego dla siebie, choć w sumie jest bardzo uniwersalna, to jej akcja mogłaby się dziś w wielu krajach czy grupach etnicznych. Autorka kreuje mocny przekaz o tym jak ważna jest nie tylko wiedza o tym skąd pochodzimy i kim jesteśmy ale też o potrzebie podtrzymywania tradycji i pamięci.
Lektura nie łatwa, bo bardzo, bardzo zmuszająca do myślenia, a dziś już nie każdy lubi „myśleć”… Ja akurat lubię i polecam! 

Wyd. REBIS



Wzgórze błętkitnego snu – Igor Newerly

Igor Newerly (1903-1987) to wybitny prozaik, autor powieści i opowiadań, słuchowisk radiowych oraz scenariuszy filmowych. Urodził w Białowieży na Podlasiu. To prawda, że biografią Newerlego można by obdzielić wielu ludzi – zawodowo bywał stolarzem i szklarzem, myśliwym oraz kajakarzem, socjologiem, dyrektorem, a nawet stenografem i redaktorem pism. Zaś zawodowo pisaniem zajął się dopiero w drugiej połowie życia. „Wzgórze błękitnego snu” jest moją pierwsza książką tego autora.

okładkowo
Urzekająca pięknem języka, ale też pięknem opowieści, historia fikcyjnego bohatera wpleciona w rzeczywiste wydarzenia sprzed wieku. (…) Newerly ustami swego bohatera opowiada jednak o jego wcześniejszych losach: dzieciństwie, politycznym zaangażowaniu i w końcu sprowokowanym przez ochranę spisku. Na kilku ostatnich stronach streszcza z kolei dalsze losy rodziny Najdarowskich. We Wzgórzu Błękitnego Snu zostało zamknięte całe piękno mroźnej tajgi – miejsce początkowo będące dla Bronisława więzieniem, staje się z czasem bliską raju krainą szczęśliwości. To doprawdy niezwykła opowieść o ludzkich losach nierozerwalnie związanych z polityką, ale i otaczającą człowieka naturą. Po czterech latach katorgi Najdarowski rozpoczyna tam nowe życie… Uczy się myślistwa, buduje w tajdze dom, poznaje wspaniała kobietę i – cały czas tęskni za ojczyzną. Newerly opisuje życie Polaków na Syberii, opowiadając zarazem o przyjaźni, męstwie, miłości, honorze i wielkiej, choć przymusowej przygodzie na tle wspaniałej, dzikiej przyrody.

Kiedyś mój tato ciepło i z przejęciem wspominał lekturę „Chłopiec z Salskich Stepów”, zapamiętałam już wtedy oryginalne nazwisko autora… Newerly. Jednak trzeba było dekad, by po jego książki sięgnąć.

Od kilku lat trwa moja fascynacja Polesiem i kresami w szerokim ujęciu, tym bardziej nie mogłam pominąć (mimo, ze fikcyjnych) losów poleskiego zesłańca na dalekiej Syberii. Książka jest świetnie osadzona w realiach epoki, ukazuje piękno surowego i  dziewiczego świata północy. 
Ta przygodowo- awanturnicza powieść nawiązująca do najlepszych tradycji swojego gatunku. Mimo (momentami) dłużyzn, czyta się ją dość szybko i przyjemnie, opisywana przyroda zachwyca i fascynuje. Jest też o przyjaźni, poświęceniu, bliskości, miłości…

Na pewno nie będzie to jedyne moje spotkanie z twórczością Igora Newerlego.

Wyd. MG